sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 66

Po godzinie mogliśmy wejść do Ali. Była totalnie wykończona.
- Tato, a dlaczego mama ma zamknięte oczy ?
- Mama śpi.
- A mogę ją obudzić ?
- Lepiej nie, mamusia musi teraz odpoczywać, ale jak chcesz możesz dać jej buziaka.
Matt podniósł Katy i pocałowała Alę w policzek. Ta jednak otworzyła oczy, a jej usta wygięły się w leki uśmiech.
- Mamaa ! - krzyknęła Katy
- Kochanie - zachrypniętym i wyczerpanym głosem odpowiedziała Alicja - nawet nie wie...- przerwała w połowie zdania
- Nic nie mów, nie przemęczaj się. Jesteśmy tu z Tobą.
Ala była tak przemęczona, że od razu zasnęła. Nie można jej się przecież dziwić. Wszyscy w ogóle byliśmy zmęczeni, ale nikt o tym nie myślał. Poszłam na chwilę zobaczyć Aleksa i nie mogłam dowierzać. Jak takie maleństwo jest waleczne, ile on ma w sobie siły, by przetrwać. Byłam pod wrażeniem. Przypomniałam sobie wtedy jak urodziły się nasze dzieci, minęło już od tego 9 miesięcy, ten czas tak szybko leci.
Posiedzieliśmy jeszcze razem przy Ali, gdy zaproponowałam:
- Matt weź Katy, zawieź ją do Moniki i Mateusza, jedź do domu i odpocznij, prześpij się, weź prysznic. Ja zostanę z Alą.
- Nie ma takiej opcji.
- Ale tak będzie lepiej, ona i tak musi do siebie dojść, a Ty jesteś chodzącym trupem. Poza tym Katy się tak stęskniła, że na pewno z chęcią spędzi trochę czasu z Tobą.
- Masz rację, ale..
- Wszystko jest już dobrze, ona jest tylko przemęczona, a teraz naprawdę prześpij się. Całą noc jechałeś.

Matt dał się namówić i pojechali. Po niecałej godzinie Ala się obudziła.
- Aga dzięki za wszystko.
- Nie masz za co dziękować, od tego się ma przyjaciół.
- Widziałaś Małego ?
- Tak, zobaczysz będzie wielki i silny jak Matt, ale oczywiście charakterek to odziedziczy po mamusi. - na moje słowa, Ala się lekko uśmiechnęła
- Słuchaj jedź do domu, przecież masz dwójkę dzieci.
- No mam i mam też brata, z którym są Maluchy. Nie przejmuj się teraz tym.
- Cieszę się, że tu jesteś.
- Nawet nie wiesz jak nas wczoraj przestraszyłaś, musiałam przyjechać.
- Trochę adrenaliny musi być.
- Ty nawet w szpitalu masz dobry humor.
Siedziałam tak z Alą do samego wieczora, Mateusz kilka razy dzwonił, że Liam wymiotuje, jeszcze tego brakowało. Na szczęście przyjechała mama Ali, więc pojechałam do domu, by sprawdzić co się dzieje. Mały strasznie płakał, więc wzięłam go na ręce i trochę się uspokoił. Nie chciałam robić aż takiego kłopotu Mateuszowi, więc zostałam już w domu.
Po jakiś dwóch godzinach uspokajania, nareszcie zasnął, ale to chyba już z wycieńczenia. Umówiłam się z Carsonem, że wieczorem zadzwonię i tak też zrobiłam.
- Cześć.
- Hej. I jak tam ?
- Z Alą coraz lepiej, Aleks jest taki malutki, ale walczy i wierzę, że da rade.
- A Matt ?
- No z nim jest trochę gorzej. Totalnie podłamany. Obwinia się za to, że tak mało spędzał z Alą czasu.
- Przecież to nie jego wina.
- No mówiłam mu i myślę, że podjął już decyzję zawieszenia kariery.
- Słucham ?
- No tak, chce zrobić sobie przerwę.
- Tak patrząc, wcale mu się nie dziwię. Siatkówka, siatkówką. Ale rodzina jest najważniejsza. Też bym tak zrobił. A co u Liama i Leny ?
- Liam wymiotował i przepłakał cały wieczór. Łatwo tu nie mamy.
- Biedactwo, ale dasz sobie radę.
- A grasz jutro ?
- Trener jeszcze nie powiedział kto zagra, napiszę Ci jutro.
- Mam nadzieję, że uda Ci się.
- Jak wyjdę w składzie, to wygram ten mecz dla Was.
- Urocze.
- A wiesz już kiedy wracasz ?
- Myślę, że tak 2 dni jeszcze zostanę. Nie będę siedziała na głowie Mateuszowi i Monice, ona niedługo rodzi, więc mają własne sprawy. A poza tym po tej akcji z Alą jest przerażona.
- Pozdrów ich ode mnie.
- I jak będziesz miał czas, zadzwoń do Matta. On teraz potrzebuje wsparcia.
- Jasne. Muszę kończyć kochanie. Jutro mecz, a już jest późno. Kocham Was, buziaki.
- Pa. Dobranoc.
Zeszłam na dół, gdzie siedzieli Mateusz z Moniką. Rozmawialiśmy o tym jakie to życie jest zaskakujące. Raz jest pięknie wszyscy się cieszą, a za chwilę spada na Ciebie wielkie zło.
Szczerze mówiąc byłam padnięta, więc wzięłam szybki prysznic, położyłam się obok dzieci na łóżku i dziękowałam Bogu za to, że wszystko się udało, jesteśmy zdrowi.

Po tych dwóch dniach wróciłam samochodem do Rzeszowa. Droga strasznie się dłużyła, ale jakoś dojechałam. To był naprawdę ciężki okres dla nas wszystkich, więc niezapowiedziana wizyta mojej mamy była dla mnie wybawieniem.
- Mamuś nawet nie wiesz jak się cieszę, że jesteś.
- Wiem, że sama być nie powiedziała i wszystko musiałam wydusić od Carsona.
Dzięki mamie mogłam trochę odpocząć, zresetować się. Ala wyszła ze szpitala co było wspaniałą wiadomością, Carson dzisiaj zagra swój pierwszy mecz po kontuzji i mam nadzieję, że dobrze wypadnie. Wieczorem usiadłyśmy przed telewizorem, a Liam z Lenką bawili się tuż przed nami. Dzisiaj grali z Belgią. Rywal niby nie trudny, ale trzeba uważać. Mecz nie był zbyt emocjonujący, jednak każdy punkt zdobyty przez Carsona wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Wygrali szybkie 3:0 i po 30 minutach po zakończeniu zadzwonił Carson. Pogratulowałam mu, a on sam cieszył się jak małe dziecko. Nie mogliśmy długo gadać, bo Cars poszedł jeszcze rozdawać autografy, jednak ten dzień był bardzo szczęśliwy. Dzieci jak nigdy zasnęły w mig, tak działa na nich urok babci. A ja mając wolny czas zabrałam się za segregowanie zdjęć. Ostatnio kupiłam kilka albumów, ale za skarby nie miałam czasu ich ułożyć, więc wysypałam wszystkie zdjęcia i powkładałam do albumów. Mama dołączyła się do mnie, przynosząc butelkę czerwonego wina i w taki sposób zakończyliśmy ten spokojny dzień.

****************************************************************************

Przepraszam Was za tak krótki rozdział, ale naprawdę nie wiedziałam co mam w nim napisać. Na kolejne mam już pomysł, ale ten musiał po prostu taki być.
Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły.
CZEKAM NA KOMENTARZE !!!
ZAPRASZAM NA http://secrets-of-mylife.blogspot.com/
Pozdrawiam ;**



niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 65

Cały wieczór nie mogłam usiedzieć w miejscu, byłam przerażona. Carson próbował mnie uspokoić, ale nic nie pomagało.
- Myślisz, że Matt już dojechał ?
- Spokojnie, powiedział, że jak dojedzie da znać.
- A jeżeli coś stanie się z dzieckiem ?
- Co Ty mówisz, nawet tak nie myśl, wszystko ułoży się dobrze.
Carson poszedł do lekarza kadry po jakieś leki uspokajające.
Po godzinie zadzwonił Matt i drżącym głosem powiedział:
- Cześć. Dojechałem.
- I jak ?
- Z dzieckiem dobrze, ale Ala się strasznie wykrwawiła i cały czas walczą o jej życie.
- Wszystko będzie dobrze, bądź silny. - powiedziałam ze łzami w oczach
- Jesteś teraz przy niej ?
- Nie, nie mogę. Ja tego nie wytrzymam. Musze kończyć, lekarz przyszedł zadzwonię później.

- I co ? - zapytał Carson
- Ala walczy o przeżycie, ale Matt jest w totalnej rozsypce. Muszę tam pojechać.
- Ale czym ?
- Zaraz sprawdzę jakiś samolot. Pojadę do Mateusza na kilka dni, mam nadzieję, że są w domu i pomogą mi z Maluchami.
- Dobra, masz jutro samolot o 5 rano.
- Zamów bilet.
- Ale uważaj na siebie i bądź spokojna.
Zadzwoniłam do Mateusza i na szczęście mi pomogą. Spakowałam walizkę, nie miałam wielu ciuchów, ale nie to było teraz najważniejsze. Pełna niepokoju czekałam na telefon od Matta.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Aga, Matt dzwoni.
- Odbierz i włącz na głośnomówiący.
Szybko wybiegłam z łazienki i podeszłam do telefonu.
- Co z Alą ?
- Lekarze zadecydowali, że musi urodzić.
- Co ? W 6 miesiącu ?
- Tak, inaczej dziecko nie przeżyje.
- Matko Boska, wszyscy trzymamy kciuki. Jutro o 5 rano mam samolot i lecę do Was do Warszawy.
- Ja się tak boję.
- Musisz się uspokoić, a gdzie jest Katy ?
- U naszej sąsiadki.
- Jutro jak przyjadę to ją wezmę. Trzymaj się, jesteś silny.
- Wiem, pa.

Usiadłam na łóżku i nie mogłam przestać się strząść. Carson mocno mnie przytulił.
- Nie możesz tego tak mocno przeżywać.
- Co Ty mówisz ? Czy Ty w ogóle wiesz co ja czuję ?  Tobie najwyraźniej to zwisa.- krzyknęłam na niego
- A co Ty myślisz, że dla mnie jest to obojętne ? Boli mnie to tak samo jak Ciebie. Matt jest moim najlepszym przyjacielem i nie wiesz co we wnętrzu się u mnie dzieje. Ale ja w przeciwieństwie od Ciebie wiem, że moja panika nic nie pomoże. Musimy być silni, bo nie od nas zależy to co się stanie.
- Carson przepraszam, masz rację, ale jestem taka zdenerwowana.
- Wiem, dlatego chcę Ci pomóc swoim spokojem.
Była już 3 w nocy i zadzwonił Matt.
- Aga, mamy syna.
- Słucham ?
- Mam syna, kolejne 48h zadecyduje czy przeżyje.
- A Ala ?
- Jeszcze na sali operacyjnej, ale lekarze są dobrej myśli.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - mówiąc te słowa, kamień spadł mi z serca
- Dobra, zobaczymy się jutro, dzięki za wszystko.

- Połóż się teraz chociaż na tą godzinę. - powiedział Carson
- Nie dam rady.
- A tak poza tym to dostałem SMS, że mogę już wrócić do grania.
- Naprawdę?
- Tak.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jak długo wiesz ?
- Od popołudnia, ale nie było czasu, abym Ci o tym powiedział.

Po krótkiej drzemce zamówiłam taksówkę, ubrałam Lenkę i Liama i byłam gotowa do wyjazdu.
- Zaniosę wasze bagaże.
Wszyscy razem pojechaliśmy na lotnisko. Carson pożegnał się z dziećmi, a później ze mną.
- Uważaj na siebie i od razu dzwoń jak dolecisz.
- Nie martw się, damy sobie radę prawda Maluchy ?
Na mój głos pojawił się uśmiech na ich twarzach, a lenka powiedziała po raz pierwszy "TATA"
- Słyszałeś ?
- To sobie idealną porę znalazła.
- Pa.
Wsiedliśmy do samolotu i po 30 minutach byłam na miejscu. Mateusz odebrał mnie z lotniska i prosto od nich z domu pojechałam do szpitala. Zadzwoniłam do Matta, na którym jest oddziale i poszłam.
- Cześć. - przytuliłam wykończonego Andersona
- Aga, nareszcie.
- Można już wejść do Ali ?
- Tak, ale jeszcze jest pod narkozą.
- A Mały ?
- Choć pokażę Ci Aleksa, musi być w inkubatorze.
- OOO Aleks, ale on jest malutki.
- Praktycznie jak moja dłoń.
- Widać, że jest silny, uda mu się, zobaczysz.
Po chwili do szpitala wszedł Mateusz z Katy.
- Zobacz jaką księżniczkę Ci jeszcze przyprowadziłam.
- Tatuuuuuś !!
Mała podbiegła do taty, a ten wziął ją wysoko, wysoko na ręce.
- Kochanie, jak ja Cię dawno nie widziałem.
- A co z mamusią ?
- Mamusia musi leżeć, później do niej pójdziemy. A chcesz zobaczyć swojego braciszka ?
- Kogo ?
- No tak, masz brata.
- Ale juuuż ?
- Chodź, pokażę Ci go.
- Ale mały, wiesz co tata, ja chciałam, żeby to była dziewczynka, ale go chyba bardziej będę kochała.
- Na pewno.
- Może pójdziemy coś zjeść, bo jak Ciebie znam to nic nie jadłeś. - zaproponowałam
- Tak tato, ja jestem strasznie głodna.
Poszliśmy wszyscy na parter i zjedliśmy ciepły posiłek. Mateusz poszedł z Katy zobaczyć do sklepiku z gazetami a ja mogłam porozmawiać z Mattem.
- Jak się teraz czujesz ?
- Już lepiej, ale nie wiem czy się podniosę. Ja sobie uświadomiłem, że mogę stracić najważniejsze osoby w moim życiu.
- Ale wszystko jest dobrze.
- Gdybym częściej bywał w domu i się zaopiekował Alą do niczego by nie doszło.
- Co Ty gadasz ? Nie możesz się obwiniać.
- Ale to prawda.
- Nie, to nie jest prawda.
- Byłeś po prostu w pracy. To mogło się stać nawet jakbyś był w domu.
- Przez ten dzień uświadomiłem sobie, że nic nie jest ważniejsze od nich na tym świecie i muszę poświęcić im teraz dużo czasu.
- Ale jak ?
- Nie podjąłem jeszcze decyzji, ale chyba zrobię sobie przerwę.
- W graniu ?
- Tak, muszę pobyć z rodziną.
- Pamiętaj, że nie masz się za co obwiniać.
*********************************************************************************

Rozdział pełen emocji. Ten dzień zostanie zapamiętany przez wszystkich.
Jak Wam się podoba ?
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
Pozdrawiam ;**

Zapraszam na drugiego bloga ;)
http://secrets-of-mylife.blogspot.com/