niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 65

Cały wieczór nie mogłam usiedzieć w miejscu, byłam przerażona. Carson próbował mnie uspokoić, ale nic nie pomagało.
- Myślisz, że Matt już dojechał ?
- Spokojnie, powiedział, że jak dojedzie da znać.
- A jeżeli coś stanie się z dzieckiem ?
- Co Ty mówisz, nawet tak nie myśl, wszystko ułoży się dobrze.
Carson poszedł do lekarza kadry po jakieś leki uspokajające.
Po godzinie zadzwonił Matt i drżącym głosem powiedział:
- Cześć. Dojechałem.
- I jak ?
- Z dzieckiem dobrze, ale Ala się strasznie wykrwawiła i cały czas walczą o jej życie.
- Wszystko będzie dobrze, bądź silny. - powiedziałam ze łzami w oczach
- Jesteś teraz przy niej ?
- Nie, nie mogę. Ja tego nie wytrzymam. Musze kończyć, lekarz przyszedł zadzwonię później.

- I co ? - zapytał Carson
- Ala walczy o przeżycie, ale Matt jest w totalnej rozsypce. Muszę tam pojechać.
- Ale czym ?
- Zaraz sprawdzę jakiś samolot. Pojadę do Mateusza na kilka dni, mam nadzieję, że są w domu i pomogą mi z Maluchami.
- Dobra, masz jutro samolot o 5 rano.
- Zamów bilet.
- Ale uważaj na siebie i bądź spokojna.
Zadzwoniłam do Mateusza i na szczęście mi pomogą. Spakowałam walizkę, nie miałam wielu ciuchów, ale nie to było teraz najważniejsze. Pełna niepokoju czekałam na telefon od Matta.
Poszłam do łazienki wziąć prysznic, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Aga, Matt dzwoni.
- Odbierz i włącz na głośnomówiący.
Szybko wybiegłam z łazienki i podeszłam do telefonu.
- Co z Alą ?
- Lekarze zadecydowali, że musi urodzić.
- Co ? W 6 miesiącu ?
- Tak, inaczej dziecko nie przeżyje.
- Matko Boska, wszyscy trzymamy kciuki. Jutro o 5 rano mam samolot i lecę do Was do Warszawy.
- Ja się tak boję.
- Musisz się uspokoić, a gdzie jest Katy ?
- U naszej sąsiadki.
- Jutro jak przyjadę to ją wezmę. Trzymaj się, jesteś silny.
- Wiem, pa.

Usiadłam na łóżku i nie mogłam przestać się strząść. Carson mocno mnie przytulił.
- Nie możesz tego tak mocno przeżywać.
- Co Ty mówisz ? Czy Ty w ogóle wiesz co ja czuję ?  Tobie najwyraźniej to zwisa.- krzyknęłam na niego
- A co Ty myślisz, że dla mnie jest to obojętne ? Boli mnie to tak samo jak Ciebie. Matt jest moim najlepszym przyjacielem i nie wiesz co we wnętrzu się u mnie dzieje. Ale ja w przeciwieństwie od Ciebie wiem, że moja panika nic nie pomoże. Musimy być silni, bo nie od nas zależy to co się stanie.
- Carson przepraszam, masz rację, ale jestem taka zdenerwowana.
- Wiem, dlatego chcę Ci pomóc swoim spokojem.
Była już 3 w nocy i zadzwonił Matt.
- Aga, mamy syna.
- Słucham ?
- Mam syna, kolejne 48h zadecyduje czy przeżyje.
- A Ala ?
- Jeszcze na sali operacyjnej, ale lekarze są dobrej myśli.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - mówiąc te słowa, kamień spadł mi z serca
- Dobra, zobaczymy się jutro, dzięki za wszystko.

- Połóż się teraz chociaż na tą godzinę. - powiedział Carson
- Nie dam rady.
- A tak poza tym to dostałem SMS, że mogę już wrócić do grania.
- Naprawdę?
- Tak.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Jak długo wiesz ?
- Od popołudnia, ale nie było czasu, abym Ci o tym powiedział.

Po krótkiej drzemce zamówiłam taksówkę, ubrałam Lenkę i Liama i byłam gotowa do wyjazdu.
- Zaniosę wasze bagaże.
Wszyscy razem pojechaliśmy na lotnisko. Carson pożegnał się z dziećmi, a później ze mną.
- Uważaj na siebie i od razu dzwoń jak dolecisz.
- Nie martw się, damy sobie radę prawda Maluchy ?
Na mój głos pojawił się uśmiech na ich twarzach, a lenka powiedziała po raz pierwszy "TATA"
- Słyszałeś ?
- To sobie idealną porę znalazła.
- Pa.
Wsiedliśmy do samolotu i po 30 minutach byłam na miejscu. Mateusz odebrał mnie z lotniska i prosto od nich z domu pojechałam do szpitala. Zadzwoniłam do Matta, na którym jest oddziale i poszłam.
- Cześć. - przytuliłam wykończonego Andersona
- Aga, nareszcie.
- Można już wejść do Ali ?
- Tak, ale jeszcze jest pod narkozą.
- A Mały ?
- Choć pokażę Ci Aleksa, musi być w inkubatorze.
- OOO Aleks, ale on jest malutki.
- Praktycznie jak moja dłoń.
- Widać, że jest silny, uda mu się, zobaczysz.
Po chwili do szpitala wszedł Mateusz z Katy.
- Zobacz jaką księżniczkę Ci jeszcze przyprowadziłam.
- Tatuuuuuś !!
Mała podbiegła do taty, a ten wziął ją wysoko, wysoko na ręce.
- Kochanie, jak ja Cię dawno nie widziałem.
- A co z mamusią ?
- Mamusia musi leżeć, później do niej pójdziemy. A chcesz zobaczyć swojego braciszka ?
- Kogo ?
- No tak, masz brata.
- Ale juuuż ?
- Chodź, pokażę Ci go.
- Ale mały, wiesz co tata, ja chciałam, żeby to była dziewczynka, ale go chyba bardziej będę kochała.
- Na pewno.
- Może pójdziemy coś zjeść, bo jak Ciebie znam to nic nie jadłeś. - zaproponowałam
- Tak tato, ja jestem strasznie głodna.
Poszliśmy wszyscy na parter i zjedliśmy ciepły posiłek. Mateusz poszedł z Katy zobaczyć do sklepiku z gazetami a ja mogłam porozmawiać z Mattem.
- Jak się teraz czujesz ?
- Już lepiej, ale nie wiem czy się podniosę. Ja sobie uświadomiłem, że mogę stracić najważniejsze osoby w moim życiu.
- Ale wszystko jest dobrze.
- Gdybym częściej bywał w domu i się zaopiekował Alą do niczego by nie doszło.
- Co Ty gadasz ? Nie możesz się obwiniać.
- Ale to prawda.
- Nie, to nie jest prawda.
- Byłeś po prostu w pracy. To mogło się stać nawet jakbyś był w domu.
- Przez ten dzień uświadomiłem sobie, że nic nie jest ważniejsze od nich na tym świecie i muszę poświęcić im teraz dużo czasu.
- Ale jak ?
- Nie podjąłem jeszcze decyzji, ale chyba zrobię sobie przerwę.
- W graniu ?
- Tak, muszę pobyć z rodziną.
- Pamiętaj, że nie masz się za co obwiniać.
*********************************************************************************

Rozdział pełen emocji. Ten dzień zostanie zapamiętany przez wszystkich.
Jak Wam się podoba ?
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
Pozdrawiam ;**

Zapraszam na drugiego bloga ;)
http://secrets-of-mylife.blogspot.com/





2 komentarze:

  1. Kiedy pojawi się nowy rozdział? Czy to nie jest tak, ze troszkę zaniedbujesz to opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ten weekend się pojawi na 100%.
      Masz rację trochę go zaniedbuje, ale naprawdę nie mam czasu.
      Dojeżdżam do nowej szkoły i wracam do domu około 4, 5, a potem jeszcze nauka...

      Usuń