Po praktycznie całej nieprzespanej nocy wyglądałam jak trup.
Okropnie byłam przygnębiona. Rano zadzwoniłam do mamy.
- Cześć mamuś.
- Cześć kochanie. Co u Maluchów?
- Dobrze, a jak Ty się czujesz ?
- Byłam na to przygotowana, ale boli bardziej niż myślałam.
- A kiedy pogrzeb ?
- Za 4 dni. Carson już będzie ?
- Miał przyjechać za 6, ale zadzwonię do niego i mam
nadzieje, że przyleci.
- A ty jak przyjedziesz ?
- Uzgodniłam z Mateuszem, ze najpierw zawodzie Monikę i
Wiki, a później przyjedzie po mnie.
- Trochę się najeździ, ale nie ma innego wyjścia.
- Przyjedziemy dopiero dzień wcześniej, bo muszę iść do
lekarza i zapytam się czy jest możliwość zdjęcia gipsu. Trzymajcie się.
- Wy też, pa.
Po rozmowie z mama chciałam zadzwonić do Carsona, ale uświadomiłam
sobie, że u niego jest noc i nie chciałam mu robić problemów.
Mateusz został z Lenka i Liamem, a ja zamówiłam taksówkę i pojechałam
do szpitala. Na szczęście lekarz zgodził się na zdjęcie gipsu, ale będę musiała
chodzić w stabilizatorze. Była to dla mnie wielka ulga, bo mogłam swobodnie
chodzić, ale o butach na obcasie mogę zapomnieć na długo. Przez ten cały szum zapomniałam
o ślubie Agaty i Marcina, nie mamy nawet prezentu. Na początku chciałam
zrezygnować, ale potem uświadomiłam sobie, że Carson jest świadkiem i nie będę
im niszczyła tak pięknego dnia. Wróciłam do domu, podziękowałam za wszystko
Mateuszowi i pojechał. Usiadłam na dywanie, Liam szybko do mnie przypełzał a za
nim Lenka. Przytuliłam ich mocno i było mi trochę lepiej patrząc na ich
uśmiechy. Wieczorem zadzwoniłam do Carsona i uzgodniliśmy, że przy leci prosto
do Bydgoszczy i stamtąd Mateusz po niego pojedzie w dzień pogrzebu, bo inaczej
nie było biletów na samolot.
W środę wszystko miałam zapakowane, Mateusz przyjechał i pojechaliśmy
do rodziców. Były straszne korki i nasza podróż ciągnęła się wieczność.
W końcu dotarliśmy do celu. Od razu jak przyjechaliśmy wpadłam
w ramiona mamy. Później wypakowałam walizki i przywitałam się z reszta rodziny.
Wiki bawiła się Maluchami, a ja mogłam spokojnie porozmawiać z rodzicami.
Wieczorem przyjechały siostry mojej mamy z rodzinami, wiec ludzi w domu byli
mnóstwo. Ciocia Marysia nie widziała jeszcze moich dzieci, wiec cały wieczór
nie miałam ich na rękach.
- Aguś, a gdzie twój mąż ? - zapytania ciocia
- Jutro będzie, leci ze Stanów, bo jest z reprezentacja na
zgrupowaniu.
- To pewnie będzie zmęczony.
- Poradzi sobie.
Było już późno, wiec położyłam dzieci spać i sama przy tym zasnęłam.
Po tej całej podróży byłam naprawdę padnięta.
O 6 rano Mateusz wyjechali po Carsona i po 3h byli z
powrotem.
- Carson ! Nareszcie jesteś. - z całej silny przytuliłam
ukochanego
- Kochanie, już jestem.
Przez chwile nie mogliśmy się od siebie oderwać, tak mi tego
brakowało.
- Gdzie dzieci ?
- W domu jest tyle ludzi, że wszyscy się nimi zajmują, ale
pewnie są w salonie.
- Dobra, idę się przywitać, wziąć szybki prysznic i
przebrać. A jak noga ? Widzę, że nie masz gipsu.
-No tak, ale jeszcze 2 tygodnie stabilizatora i
rehabilitacja.
- Jesteś dzielna.
- Kocham Cię.
- Chodź tu do mnie słońce.
Carson poszedł się przebrać, a ja przekazałam kilka
informacji naszej sąsiadce, która zajmie się Maluchami na czas pogrzebu.
Wszyscy byli na czarno ubrani a w domu panowała ponura atmosfera, wyszliśmy
wszyscy razem i poszliśmy do kościoła. Z wielka trudnością powstrzymywałam się
od płaczu, ale ksiądz tak ładnie mówił o babci, że nie mogłam się powstrzymać.
Po mszy poszliśmy na cmentarz gdzie dalej odbywała się ceremonia. Przez cały
czas płakałam, Carson przytulił mnie do siebie, ale to nie pomagało. Wszyscy
pogrążeni w żałobie. Na pogrzeb przyszło mnóstwo ludzi, babcia była
nauczycielką i wszyscy ją znali. Następnie udaliśmy się na poczęstunek gdzie
cała rozpacz troszeczkę minęła.
- Kochanie pójdziesz do domu po dzieci ? Nie chce tak długo
wykorzystywać pani Oli.
- Już idę.
Gdy wszyscy siedzieli przy stole Carson wszedł z Maluchami i
widziałam, że zrobili na wielu ogromne wrażenie. Większość tamtejszych ludzi widziało
go po raz pierwszy, a jego wzrost nie jest codziennie spotykany. Co rusz musiałam
przedstawiać mojego męża i nasze pociechy, o których sporo osób nie wiedziało.
- Carson przejdziemy się w czwórkę ?
- Wezmę marynarkę i już możemy iść.
- W sobotę jedziemy na ślub, pamiętasz ?
- Tak, tylko nie wiedziałem czy w końcu pójdziemy ?
- Pójdziemy, jesteś świadkiem i musimy.
- A co z prezentem, tutaj raczej nic nie kupimy.
- Przepraszam, że Ci nic nie mówiłam, ale wykupiłam im
wakacje w Grecji na tydzień, wiem, ze Agata bardzo chciała, a sami pewnie sobie
nie kupią.
- Kochanie ty myślisz o wszystkim.
- A jesteś bardzo zmęczony ?
- No teraz trenujemy bardzo ciężko i już czekam tylko na
mistrzostwa.
- Będzie dobrze, a teraz kiedy wracasz ?
- W środę muszę lecieć i wrócę dopiero na Mistrzostwa.
- Czyli we wrześniu ?
- Tak. Odpowiedź mi co u dzieci ? Tak się zmieniony od
ostatniego razu, strasznie urosły.
- No jak ci już wysłałam filmik cały czas powtarzają tata i
baba. Raczkują już sprawnie i czuję, ze Lena zacznie niedługo chodzić, bo już
przechodzi obok szafek. No i standardowo wszystko biorą do buzi. Ostatnio mieli
ogromny napad śmiechu i śmiali się ze wszystkiego.
- Tak dużo mnie omija w ich życiu.
- Jestem szczęściarą, że Was mam. I dziękuje Ci, że przyjechałeś.
Przecież praktycznie nie znałeś tej kobiety.
- Ale wiem jak ważna dla ciebie była i nie mogłem Cię samej
zostawić.
Wróciliśmy do domu i chciałam przygotować kąpiel dla Lenki i
Liama, ale Carson powiedział, ze mnie w tym wyręczy i sam położy ich spać.
Później zeszliśmy na dół i wszyscy wspominaliśmy miłe chwile z babcią.
*****************************************************************************
Jak obiecałam, tak jest. Kolejny rozdział. Trudny okres w życiu Agnieszki, ale powoli wszystko zaczyna się układać, przynajmniej ona tak myśli...
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
Pozdrawiam ;**