sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 57

Po praktycznie całej nieprzespanej nocy wyglądałam jak trup. Okropnie byłam przygnębiona. Rano zadzwoniłam do mamy.
- Cześć mamuś.
- Cześć kochanie. Co u Maluchów?
- Dobrze, a jak Ty się czujesz ?
- Byłam na to przygotowana, ale boli bardziej niż myślałam.
- A kiedy pogrzeb ?
- Za 4 dni. Carson już będzie ?
- Miał przyjechać za 6, ale zadzwonię do niego i mam nadzieje, że przyleci.
- A ty jak przyjedziesz ?
- Uzgodniłam z Mateuszem, ze najpierw zawodzie Monikę i Wiki, a później przyjedzie po mnie.
- Trochę się najeździ, ale nie ma innego wyjścia.
- Przyjedziemy dopiero dzień wcześniej, bo muszę iść do lekarza i zapytam się czy jest możliwość zdjęcia gipsu. Trzymajcie się.
- Wy też, pa.
Po rozmowie z mama chciałam zadzwonić do Carsona, ale uświadomiłam sobie, że u niego jest noc i nie chciałam mu robić problemów.
Mateusz został z Lenka i Liamem, a ja zamówiłam taksówkę i pojechałam do szpitala. Na szczęście lekarz zgodził się na zdjęcie gipsu, ale będę musiała chodzić w stabilizatorze. Była to dla mnie wielka ulga, bo mogłam swobodnie chodzić, ale o butach na obcasie mogę zapomnieć na długo. Przez ten cały szum zapomniałam o ślubie Agaty i Marcina, nie mamy nawet prezentu. Na początku chciałam zrezygnować, ale potem uświadomiłam sobie, że Carson jest świadkiem i nie będę im niszczyła tak pięknego dnia. Wróciłam do domu, podziękowałam za wszystko Mateuszowi i pojechał. Usiadłam na dywanie, Liam szybko do mnie przypełzał a za nim Lenka. Przytuliłam ich mocno i było mi trochę lepiej patrząc na ich uśmiechy. Wieczorem zadzwoniłam do Carsona i uzgodniliśmy, że przy leci prosto do Bydgoszczy i stamtąd Mateusz po niego pojedzie w dzień pogrzebu, bo inaczej nie było biletów na samolot.
W środę wszystko miałam zapakowane, Mateusz przyjechał i pojechaliśmy do rodziców. Były straszne korki i nasza podróż ciągnęła się wieczność.
W końcu dotarliśmy do celu. Od razu jak przyjechaliśmy wpadłam w ramiona mamy. Później wypakowałam walizki i przywitałam się z reszta rodziny. Wiki bawiła się Maluchami, a ja mogłam spokojnie porozmawiać z rodzicami. Wieczorem przyjechały siostry mojej mamy z rodzinami, wiec ludzi w domu byli mnóstwo. Ciocia Marysia nie widziała jeszcze moich dzieci, wiec cały wieczór nie miałam ich na rękach.
- Aguś, a gdzie twój mąż ? - zapytania ciocia
- Jutro będzie, leci ze Stanów, bo jest z reprezentacja na zgrupowaniu.
- To pewnie będzie zmęczony.
- Poradzi sobie.
Było już późno, wiec położyłam dzieci spać i sama przy tym zasnęłam. Po tej całej podróży byłam naprawdę padnięta.

O 6 rano Mateusz wyjechali po Carsona i po 3h byli z powrotem.
- Carson ! Nareszcie jesteś. - z całej silny przytuliłam ukochanego
- Kochanie, już jestem.
Przez chwile nie mogliśmy się od siebie oderwać, tak mi tego brakowało.
- Gdzie dzieci ?
- W domu jest tyle ludzi, że wszyscy się nimi zajmują, ale pewnie są w salonie.
- Dobra, idę się przywitać, wziąć szybki prysznic i przebrać. A jak noga ? Widzę, że nie masz gipsu.
-No tak, ale jeszcze 2 tygodnie stabilizatora i rehabilitacja.
- Jesteś dzielna.
- Kocham Cię.
- Chodź tu do mnie słońce.
Carson poszedł się przebrać, a ja przekazałam kilka informacji naszej sąsiadce, która zajmie się Maluchami na czas pogrzebu. Wszyscy byli na czarno ubrani a w domu panowała ponura atmosfera, wyszliśmy wszyscy razem i poszliśmy do kościoła. Z wielka trudnością powstrzymywałam się od płaczu, ale ksiądz tak ładnie mówił o babci, że nie mogłam się powstrzymać. Po mszy poszliśmy na cmentarz gdzie dalej odbywała się ceremonia. Przez cały czas płakałam, Carson przytulił mnie do siebie, ale to nie pomagało. Wszyscy pogrążeni w żałobie. Na pogrzeb przyszło mnóstwo ludzi, babcia była nauczycielką i wszyscy ją znali. Następnie udaliśmy się na poczęstunek gdzie cała rozpacz troszeczkę minęła.
- Kochanie pójdziesz do domu po dzieci ? Nie chce tak długo wykorzystywać pani Oli.
- Już idę.
Gdy wszyscy siedzieli przy stole Carson wszedł z Maluchami i widziałam, że zrobili na wielu ogromne wrażenie. Większość tamtejszych ludzi widziało go po raz pierwszy, a jego wzrost nie jest codziennie spotykany. Co rusz musiałam przedstawiać mojego męża i nasze pociechy, o których sporo osób nie wiedziało.
- Carson przejdziemy się w czwórkę ?
- Wezmę marynarkę i już możemy iść.
- W sobotę jedziemy na ślub, pamiętasz ?
- Tak, tylko nie wiedziałem czy w końcu pójdziemy ?
- Pójdziemy, jesteś świadkiem i musimy.
- A co z prezentem, tutaj raczej nic nie kupimy.
- Przepraszam, że Ci nic nie mówiłam, ale wykupiłam im wakacje w Grecji na tydzień, wiem, ze Agata bardzo chciała, a sami pewnie sobie nie kupią.
- Kochanie ty myślisz o wszystkim.
- A jesteś bardzo zmęczony ?
- No teraz trenujemy bardzo ciężko i już czekam tylko na mistrzostwa.
- Będzie dobrze, a teraz kiedy wracasz ?
- W środę muszę lecieć i wrócę dopiero na Mistrzostwa.
- Czyli we wrześniu ?
- Tak. Odpowiedź mi co u dzieci ? Tak się zmieniony od ostatniego razu, strasznie urosły.
- No jak ci już wysłałam filmik cały czas powtarzają tata i baba. Raczkują już sprawnie i czuję, ze Lena zacznie niedługo chodzić, bo już przechodzi obok szafek. No i standardowo wszystko biorą do buzi. Ostatnio mieli ogromny napad śmiechu i śmiali się ze wszystkiego.
- Tak dużo mnie omija w ich życiu.
- Jestem szczęściarą, że Was mam. I dziękuje Ci, że przyjechałeś. Przecież praktycznie nie znałeś tej kobiety.
- Ale wiem jak ważna dla ciebie była i nie mogłem Cię samej zostawić.
Wróciliśmy do domu i chciałam przygotować kąpiel dla Lenki i Liama, ale Carson powiedział, ze mnie w tym wyręczy i sam położy ich spać. Później zeszliśmy na dół i wszyscy wspominaliśmy miłe chwile z babcią. 
*****************************************************************************
Jak obiecałam, tak jest. Kolejny rozdział. Trudny okres w życiu Agnieszki, ale powoli wszystko zaczyna się układać, przynajmniej ona tak myśli... 
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
Pozdrawiam ;**

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 56

Dni mijały bardzo ciężko. Noga cały czas bolała, a Maluchy mi w tym nie pomagały, teraz jestich wszędzie pełno. W niektórych momentach nie daje sobie rady. Chodzę o kulach, więc wyprowadzenie ogromnego wózka z mieszkania jest dla mnie niemożliwe. Na szczęście przez 2 dni była u nas opiekunka i trochę mi pomogła. 
Dzisiaj przy śniadaniu pomyślałam, że mama mogłaby do nas przyjechać, bo prawdę mówiąc długo się nie widziałyśmy, przez to cale zamieszanie nie miałam nawet czasu do niej zadzwonić. Także wykręciłam numer do mamy i zadzwoniłam:
- Cześć mamuś, co u Was ?
- Cześć rybka. U nas ciężko, babcia jest bardzo chora. A coś się stało, że dzwonisz ?
- Dawno już nie rozmawiałyśmy, tak wiec zerwałam więzadło w stawie skokowym, mam gips i ciężko mi samej z dziećmi.
- Biedactwo moje, a czemu mi o tym od razu nie powiedziałaś ?
- Przepraszam, ale nie miałam do tego głowy.
- Córcia chciałabym przyjechać, ale nie zostawię babci samej.
- Ale to coś poważnego ?
- Juz od dluzszego czasu jest oslabiona, tylko leży i myślę, ze to może być juz koniec.
- Slucham ? Jak to ? Przecież jak ostatnio bylam to babcia spokojnie chodzila.
- Od dwóch tygodni jej stan z dnia na dzień się pogarsza.
- Dlaczego ja się dowiaduje o tym dopiero teraz ?
- Kochanie nie chcialam Cie martwić, masz teraz dużo na glowie.
- Mamus Liam sie obudzil, muszę kończyć, ucaluj tate i powiedz babci, ze jeszcze do niej przyjadę.
- Trzymaj się kochanie. Ucaluj moje wnuki.
- Kocha, Was, pa.

Ta wiadomość jeszcze bardziej mnie dobila i pogorszyla moje samopoczucie. Kiedyś by lam bardzo zzyta z babcia i nie wyobrazam sobie, ze mogloby jej zabraknąć. Za 6 dni wraca Carson i mam nadzieje, ze jeszcze przed weselem Marcina i Agaty uda nam się wjechać do domu. 
Po obiedzie zadzwonilam do Carsona i mu wszystko opowiedzialam.
- Cześć.
- Cześć Carson.
- Co się stalo ? Jesteś taka przygnebiona.
- Mam juz wszystkiego dosyć, nie mam juz sily.
- Ale co się takiego stalo.
- Wszystko po prostu, noga, gips, te cholerne schody, to ze jestem sama, a na dodatek z babcia jest bardzo źle.
- Ale co jej jest ?
- Carson ja się boje, ze ona umrze. - momentalnie polecialy mi lzy
- Kochanie nie palacz, na pewno tak nie będzie i dasz rade.
- Gdyby nie Maluchy to nie wiem czy dalabym rade to wszystko udźwignąć.
- Chcialbym cie teraz przytulic, ale wiesz, ze nie mogę przyleciec. Ale zobaczysz te 6 dni minie bardzo szybko. A teraz muszę kończyć, bo mamy trening, zadzwonie wieczorem, trzymaj się. Ucaluj nasze szkraby.
- Pa.

Po kilku minutach uslyszalam dzwonek do drzwi, a w nich stal Mateusz.
- Czesc braciszku.
- Część Aga. Witam twoje piękne szkraby.
-  Mama Cie tutaj wyslala ?Zostaniesz na noc ?
- Wcale nie, ja sie po prostu o Ciebie martwie, a ze jest późno, to zadzwonie do Moniki i powiem, ze przy jadę jutro. 
- A jak ona się czuje ? Kiedy ma termin ?
- Dobrze, za miesiąc ma rodzic.
- To pewnie przygotowania pelna para. A wybraliscie juz imię ?
 - Prawdopodobnie Antosia, ale jeszcze to się może zmienić.
- Oo. Mama zawsze chciala, żeby jej wnuczka się nazywala Tosia.
- Slyszalas o babci ?
- Tak, byle u niej ?
- Przedwczoraj pojechalem do rodziców i jest naprawdę źle. Nigdy jej w takim stanie. 
- Nie chce mi się robić nic na kolacje, pojdziemy do knajpy za rogiem ?
- Jak za dawnych lat, nie ma sprawy.
Po drodze poszlismy jeszcze na spacer do parku i wrocilismy do domu. Zostawilam telefon w domu i gdy spojrzalam na ekran, zobaczylam 4 nieodebrane polaczenia od mamy. Szybko do niej oddzwonilam i okazali się, ze babcia umarla.
Leży poplynely mi po policzku, nie wierzylam, ze to naprawdę się stalo. Nawet nie zdazylam się z nią pożegnać. Wtulilam się w Mateusza i nie przestawalam plakac. To byli dla mnie koszmar. Jak dobrze się stali, ze Mati dzisiaj przyjechal. 
- Dobra trzeba wziąć się w garsc. Wszystkimi to wstrzasnelo, ale musimy z tym żyć. - powiedzial Mateusz - ja poloze spać Lenę i Liama, a ty idź się poloz.
Podziekowalam Mateuszowi i zadzwonilam do Carsona.
- Dlaczego masz tak zaplakane oczy ?
- Babcia umarla - znowu wybuch lam placzem
- Przykro mi, nie wiem co mam powiedzieć. 
- Przyjedz.
- Wierz mi, chcialbym. Wyobraź sobie, ze jestem tam z Toba. A gdzie dzieci ? Śpią ?
- Mateusz je wlasnie usypia.
- No to bardzo dobrze, ze z Toba jest. 
Rozmawialiśmy jeszcze dlugo, a potem usiadlam z Matim w salonie i do samego rana pocieszalismy się i wspominalismy dawne chwile... To byli okropny dzień...

******************************************************************************
Wróciłam !!! Przepraszam za taką długą przerwę, ale nie miałam internetu. Kolejny rozdział juz jest gotowy, więc niedługo się pojawi. 
Tęskniłam za Wami ;) Komentujcie ;)
Pozdrawiam ;**
PS. Przepraszam za błędy i brak (ś,ł), ale pisałam go na telefonie ;)