sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 55

Rano obudził mnie Liam w dużo lepszym humorze, który postanowił „zbadać” moją twarz, klepiąc rączkami o moje policzki. Włożyłam Małego do kojca i poszłam się ogarnąć do łazienki. Po chwili do domu weszła Agata, która właśnie wróciła z zakupów.
- Cześć. I jak minęła noc ?
- W nocy kilka razy się budził, ale teraz myślę, że będzie dobrze.
- Słyszałam, że rozmawiałaś z Carsonem, co u niego ?
- Jutro lecą do Japonii na Ligę Światową, więc ma przed sobą bardzo długą podróż.
- No to mu współczuję.
- No, ale po Japonii wraca na tydzień do domu.
-To za dwa i pół tygodnia będziesz miała swojego mężczyznę przy sobie, trochę sobie odpoczniecie.
-Mam taką nadzieję, a teraz muszę się już zbierać, żeby zdążyć na to spotkanie. Mam zadzwonić po opiekunkę, czy chcesz zostać sama ?
- Zostanę, nie przejmuj się. Jakoś sobie poradzimy. Wezmę ich na spacer.
- Okey, jak co to od razu dzwoń.
Ubrałam dżinsy, koszulę i marynarkę. Chciałam założyć szpilki, ale po kilku krokach zrezygnowałam z tego pomysłu z powodu kostki. Także ubrałam baleriny i byłam gotowa do wyjścia.
Spotkanie trwało około godzinkę i wszystko udało nam się ustalić. Po spotkaniu pojechałam do szpitala na prześwietlenie. Okazało się, że mój uraz jest dość poważny, bo to zerwanie więzadła w stawie skokowym. Lekarz w ogóle dziwił się, że dawałam radę chodzić. Poprzez złamanie, które miałam pięć lat temu moja noga jest wrażliwsza i muszę na nią bardzo uważać. Wszystko skończyło się  na unieruchomieniu stawu w gipsie przez dwa tygodnie. Jeszcze tego mi brakowało. Zadzwoniłam po taksówkę i wróciłam do domu.
- Aga co Ci się stało ?
- W Stanach zerwałam więzadła w stawie skokowym i oto ta-dam.
- Jak długo musisz nosić gips ?
- Co najmniej dwa tygodnie.
- Ty to masz pecha dziewczyno.
- Słuchaj chętnie bym Ci tu pomogła, ale muszę wracać, bo rodzice dzwonili, że Marcin się czymś zatruł i leży w szpitalu.
- Ale coś poważnego ?
- Nie wiem, dlatego musze jechać i się wszystkiego dowiedzieć.
- Dobra to jedź, ja sobie poradzę. Tylko daj znać jak już coś będziesz wiedziała.
- Okey, powodzenia. Pa kochana.
- Pa.
Tak naprawdę nie wiedziałam jak sobie poradzę. Przecież ledwo chodzę, a Maluchy coraz bardziej dokazują. Ale musiałam myśleć pozytywnie. Zrobiłam szybko na obiad Spaghetti, położyłam dzieci spać i z nadmiaru czasu zaczęłam pracować. Naprawdę mi tego brakowało. Wysłałam artykuł do mojego przełożonego, a w odpowiedzi dostałam, że ukaże się on w gazecie. Takie momenty naprawdę podnoszą człowieka na duchu. Dzięki mojej starej pracy w Bydgoszczy miałam kilka znajomości i nie musiałam przechodzić całego okresu wstępnego. Moja naczelna wie jak pisze, bo razem pracowałyśmy kilka lat temu, więc na te ofertę pracy byłam bardzo chętna.
 Pod wieczór zadzwoniłam do Carsona.
- Cześć Słońce.
- Cześć.
- Byłaś u lekarza.
- No byłam i źle się to skończyło.
- To znaczy ?
- Dwa tygodnie gipsu i zżeranie więzadła w stawie skokowym.
- UUU! O przykra sprawa, ale dasz sobie radę.
- Nic mi nie mów. Jestem tym załamana.
- Nie przejmuj się.
- Ale mam jeszcze dobrą informację, będę pisała artykuły do redakcji.
- Ale jak Ty to wszystko pogodzisz ?
- Pisać będę w domu i tylko wtedy kiedy będę miała czas. Nie mogę tak bezczynnie siedzieć w domu.
- No widzę, że ambitny z Ciebie człowiek.
- No a jak inaczej. O której macie samolot ?
- Za dwie godziny wylot i wtedy męczarnia, męczarnia i jeszcze raz męczarnia.
- To powiem cytując pewnego mężczyznę: dasz sobie radę kochanie.
- Haha. A co u moich szkrabów ?
- Dzisiaj o wiele lepiej z Liamem, a Lenuś nasza mała śpiewała dzisiaj prawie cały poranek.
- Jak ja bym chciał Was teraz przytulić.
- Już niedługo.
- Mama ma dla Was kilka prezentów i wysłała je już dawno, więc powinny niedługo być.
- To jak przyjdą zadzwonię do niej i podziękuję.
- A co u Igły i jego ferajny ?
- No Krzysiu pojechał do Spały, a Iwona miała przyjść do nas na grilla, ale wtedy wypadła ta cała sytuacja z Liamem i jakoś zapomniałam o tym. Muszę do niej zadzwonić.
- Dobra kochanie kończę, bo musimy się wymeldować z pokoi. Ucałuj Maluchy i trzymaj się. Kocham Was bardzo mocno.
- My też Cię kochamy i trzymam kciuki. Zadzwoń jak będziesz w Europie.

- Okey. Buziaki.
***********************************************************************
Kolejny rozdział, już 55. Nigdy nie pomyślałabym, że tyle będę pisać. Ale dzięki Wam cały czas mi się to nie nudzi. Dziękuję i mam nadzieję, że nadal będziecie mnie wspierać ;)
Pozdrawiam ;**

2 komentarze:

  1. Oj będziemy będziemy. ;) Każdy rozdział ma takie coś w sobie ze zachwyca. ;) Po prostu jest idealny. :) :* I tak jak obiecałam będę pod każdym rozdziałem wpisywać komentarz. ;) Mimo że nie ma sensu. ;) Dziękuje i tyle. ;) Czekam na kolejny. ;) Pozdrawiam. :* :) /Igła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo ;**
    Ale nie przesadzajmy z tą idealnością ;)

    OdpowiedzUsuń