sobota, 20 września 2014

Rozdział 62

O 11 pojechałam z dziećmi na szczepienie, a po drodze wjechałam do cukierni po coś słodkiego. Podchodzi do mnie jakaś kobieta i zaczyna mnie przytulać. Ja zakłopotana, nie wiedząc kto to jest zapytałam się skąd się znamy.
- Tyle lat razem w klasie, tyle prześmianych godzin, i teoria, im starsza tym piękniejsza ?
- O matko, kobieto jak Ty się zmieniłaś. W ogóle co Ty tu robisz. Roksana jak ja Cię długo nie widziałam.
- Tylko kolor włosów, a wszystko zmienia ? Mam tutaj kurs policyjny i tydzień pobędę w Rzeszowie. Ale te twoje maluchy już duże. A co u Carsona ?
- Rosną, rosną. Carson trochę załamany, w związku z kontuzją. Ale opowiadaj mi o sobie, masz kogoś ?
- Hahaha, standardowe pytanie. No właśnie już nie mam.
- Już ?
- Niestety okazał się okropnym dupkiem i postanowiłam to zakończyć i teraz mam dość związków.
- I bardzo dobrze. Słuchaj jeszcze 3 dni są u nas rodzice Carsona, ale później wpadnij.
- No co ty, nie będę Wam przeszkadzać.
- Jak przeszkadzać, ja cały czas siedzę sama z dziećmi, bo Carson z reprezentacją. Wiesz co ja muszę już lecieć, bo spieszę się na szczepienie, ale zadzwoń do mnie, numer mam cały czas ten sam.
- Od tylu lat ?
- No wiesz, że ja nigdy nie zmieniam.
W przychodni, była ogromna kolejka, więc spędziłam tam ponad godzinę, co mnie bardzo zdenerwowało, bo nie miałam tyle czasu by tam siedzieć.
Po szczepieniu wróciłam zmęczona do domu, gdzie czekał na mnie pyszny obiadek.
- No Aga, nareszcie. Co tak długo ?
- Taka była wielka kolejka, ale jesteś kochana, że zrobiłaś obiad.
Włożyłam Maluchy do kojca, i zjadłam posiłek. Liam był dzisiaj bardzo marudny, więc chciałam położyć go spać, ale mama wyręczyła mnie w tym, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Usiadłam na kanapie wypiłam sok pomarańczowy i podziwiałam jak wujek Sutton bawi się z Lenką, która śmiała się od ucha do ucha. W między czasie wysłałam Carsonowi przecudne zdjęcie naszej córeczki.


  



W wiadomości zwrotnej dostałam takie zdjęcie





Dzisiaj postanowiłam, że nie pojadę na mecz. Liam nie jest wstanie wytrzymać tak długo, a nie chcę go zostawiać, także mecz obejrzę w telewizorni. Rodzice z Suttonem już pojechali i dzisiaj będą spali w hotelu, bo z Rzeszowa do Krakowa to 2h drogi i nie opłaca się im wracać i jutro znowu jechać.
Usłyszałam dzwonek telefonu i widząc to imię na ekranie, uśmiechnęłam się.
- Witam, najcudowniejszą osobę na świecie.
- Aga !!! Czy Ty o mnie już zapomniałaś ?
- Klaudia o Tobie nigdy. Po prostu przez tą całą kontuzję nie miała głowy do tego.
- No ale Miguel mówił, że rozmawiał z Carsonem i nie jest tak źle.
- Na szczęście. A co u mojej chrześniaczki ?
- Właśnie tatuś czyta jej bajkę.
- OOO, taki kochany Miguś. A tak w ogóle zgadnij kogo dzisiaj spotkałam w Rzeszowie.
- Andrzeja ?
- Nie, Andrzej przecież jest we Wrocławiu. Spotkałam Roxi, w ogóle jej nie poznałam
- A co ona robi w Rzeszowie ?
- Przyjechała na jakiś kurs i będzie cały tydzień. Może przyjedziesz i spotkamy się jak za dawnych czasów ?
- A kiedy ?
- No jeszcze trzy dni moi teściowie są u mnie, a później czekam na Was.
- To ja się umówię z Migim i wpadnę na dwa dni. Może być ?

- Perfekcyjnie. Tak sobie myślałam i Ala niedługo ma urodziny i fajnie by było zrobić jakąś niespodziankę.
- Mam już pewien pomysł, ale o tym pogadamy jak do Ciebie przyjadę. Jedziesz na mecz ?
- Nie, Liam ząbkuje i mam w domu ciągły płacz, więc wolę z nimi zostać w domu. 
- To powodzenia, muszę kończyć, bo małą kąpiemy. Ucałuj wszystkich.
- Ty też i do zobaczenia.

Po godzinie dostałam SMS:
- A gdzie moja żonka ?
A ja odpowiedziałam:
- Twoja żonka leży sobie na kanapie z naszymi dziećmi i pełna energii kibicuje reprezentacji USA.
- Mały płacze ?
- Teraz nie, ale one są za małe na tak długi mecz i jeszcze podróż, będziemy Was wspierać w domu.
- A rodzice zostają dzisiaj ?
- Tak, zamówiłam im pokój w hotelu, więc idź tam trochę do nich. 
- Pójdę, pójdę.
Zaczął się mecz z Bułgarią. Było ciężko już od początku. Amerykanie słabo sobie radzili z ich zagrywką, ale na szczęście doprowadzili cudem do tie-breaka, który też zaczął się fatalnie 8:2 dla Bułgarów. Wysłałam do Carsona SMS: " Boję się o ten mecz". A w odpowiedzi dostałam " Trust me baby, we'll win" Gdy to przeczytałam uśmiechnęłam się sama do siebie. Nie chciało mi się wierzyć, że z takiego wyniku mogą jeszcze powalczyć, ale zaczęli odrabiać punkty, wtedy czerwoną kartkę dostał Sokolov i gra zaczęła się od nowa. Emocje sięgały zenitu, był to bardzo ważny mecz dla układu tabeli i na szczęście Amerykanie wygrali go 19:16. Radość była ogromna.
Od razu po meczu moja mama dzwoniła, podekscytowana, aż nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Na moim wyświetlaczu pokazuje się Carson, odbieram
- I co Ty na to ?
- Miałeś rację.
- Honey, I always have right.
- Good joke my sweety.
********************************************************************
Kochani, tym razem dłuższy. Jak się podoba ? Czekam na komentarze ? Nie wiem czy to ktoś po tej przerwie w ogóle czyta. Pokażcie, że jesteście ze mną ;)
Pozdrawiam ;** 
PS. Polacy do boju !!!

1 komentarz: