poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 61

Cała hala w niepewności wszyscy siatkarze wokół Carsona. Koledzy z drużyny znieśli go z boiska i od razu pojechali do szpitala na badania. Carson został odprowadzany przy tłumie braw całej hali. Strasznie się denerwowałam, więc poprosiłam Mateusza, żeby zawiózł mnie do szpitala. Przez całą drogę byłam roztargniona, było mi cholernie przykro, bo wiedziałam ile te mistrzostwa dla niego znaczą. Po wstępnej diagnozie nie było dokładnie wiadomo co się stało, ale okazało się, że nie jest aż tak źle jak się wydawało. Carsona czeka mniej więcej przerwa 2 tygodni.
Po zabiegu szybko podbiegłam do Carsona i go przytuliłam.
- Nie martw się, zobaczysz jeszcze zagrasz.
- Aga, czy ty wierzysz w cuda ?
- Teraz najważniejsza jest twoja głowa, ty w to musisz wierzyć.
- A rodzice gdzie ?
- Jak wyjeżdżaliśmy byli jeszcze na hali, ale mama chciałaby się z Tobą spotkać.
- No to przyjedźcie do hotelu.
- Oni przyjadą, ale ja muszę jechać do dzieci.
- Ucałuj je ode mnie.
- Pa kochanie, trzymaj się. Zadzwoń od razu do mamy.


Wróciłam do domu pieszo, bo miałam kawałek a musiałam się przejść, natomiast Mateusz pojechał po moich teściów i zawiózł ich do hotelu. Carson będzie potrzebował teraz dużo wsparcia. W drodze do domu mnóstwo telefonów, wszyscy przerazili się kontuzją Carsona. Ala chciała nawet do mnie przyjechać, ale mam w domu tyle ludzi, że nie byłoby dla niej miejsca. Po dwóch godzinach wszyscy wrócili do domu i było tak późno, że wszyscy położyli się do łóżek. Ja jeszcze zadzwoniłam do Carsona na Skypie i na poprawę samopoczucia wysłałam mu kilka zdjęć Lenki i Liama. Do rozmowy dołączył się Matt, z którym Carson mieszkał na mistrzostwach i choć przez chwilę było zabawnie. Matt zdradził nam, że będą mieli synka, ale wojna o imię trwa. Ala jest taka szczęśliwa. Emocje opadły i wszyscy się uspokoiliśmy. Takie rzeczy się zdarzają i trzeba je przetrwać. Niestety musiałam skończyć rozmowę, bo Liamowi zaczynają rosnąć ząbki i jest jeden wielki ryk.
To była okropna noc, cały czas musiałam nosić Małego, a kiedy go  kładłam od razu płakał. Byłam wykończona i nad ranem zmieniła mnie mama Carsona, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Dzisiaj urodziny miała Monika, żona Mateusza i musiał jechać do Warszawy. Przekazałam dla niej prezent i kazałam ją bardzo mocno wycałować. Sama do niej zadzwoniłam, tak dawno się nie widziałyśmy, że to jest straszne. Po śniadaniu wszyscy razem poszliśmy na spacer i trochę pokazałam im Rzeszów. Dzisiaj reprezentacja ma dzień wolnego, więc Carson miał czas na wszystkie badania. Dzwonił, że fizjoterapeuci postawią go na nogi i jego występ w mistrzostwach jest realny. Słyszałam w jego głosie radość i od razu mi ulżyło. 
- Widzisz mówiłam, że się uda.
- Nasza wczorajsza wieczorna rozmowa dużo mi zmieniła w głowie.
- A widzisz, twoja żoncia jest najmądrzejsza.
- Hahaha, będziesz jutro na meczu ?
- Myślę, że tak.
- A weźmiesz dzieci ?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, Liam ciągle płacze przez ząbkowanie.
- Biedaczek mały.
- Monika ma dzisiaj urodziny, pamiętaj żeby do niej zadzwonić.
- Już to zrobiłem. Z pamięcią problemów nie mam kochanie. A jak sobie radzisz z moją cudowną rodzinką ?
- Przynajmniej jest wesoło, choć wczoraj to wszyscy mieli grobowe miny.
- Zobaczysz już dzisiaj będzie lepiej.
- Mam nadzieję.

*******************************************************************
Po dłuuugiej przerwie rozdział !! Wczoraj byłam na meczu USA i gdy zobaczyłam Carsona postanowiłam pisać częściej ;) Tym razem krótszy, ale obiecuję, że kolejny będzie dłuższy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz