piątek, 30 maja 2014

Rozdział 53

Przez te kilka dni naprawdę odpoczęliśmy. Słońce, piękna pogoda, morze i rodzina. Czego chcieć więcej ? Dziadkowie byli zapatrzeni we wnuki jak w obrazek, więc razem z Carsonem mieliśmy trochę czasu dla siebie. Nie chciałam zrzucać wszystkich obowiązków na moich teściów, ale nalegali, więc nie odmawiałam. Spotkaliśmy się z wieloma starymi znajomymi Carsona i w 100 % wykorzystaliśmy ten wolny wspólny czas.
Jutro razem z Liamem i Lenką wracam do Polski. Razem z mamą Carsa pichciłyśmy coś na obiad, a w ten czas mój mąż wziął nasze pociechy i poszedł na długi spacer. Zresztą całe przedpołudnie Carson zajmował się dziećmi.
Pod wieczór Carson zapytał :
- Kochanie co robisz ? 
- Tak szczególnie to nic. A coś się stało ?
- No to ubierz może jakąś sukienkę i wychodzimy.
- Ale gdzie pójdziemy ? Musisz znieść wózek, bo jest na górze.
- Niespodzianka. A dzieci zostaną z mamą.
- Znowu ? Nie za bardzo ją wykorzystujemy ?
- Słuchaj dla niej to sama przyjemność i to ona to zaproponowała.
- No to w taki razie jestem gotowa za 10 min.
Ubrałam zwiewną sukienkę, rozpuściłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam koturny i zeszłam do Carsona.

- Wrócimy jakoś wieczorem. - krzyknął Cars do mamy
- Spokojnie, możecie wrócić nawet w nocy. Bawcie się dobrze.
Wyszliśmy z domu, Carson chwycił mnie na rękę i pocałował w policzek.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję, a teraz powiesz mi gdzie idziemy.
- Jutro wyjeżdżasz i chciałbym, aby ten wieczór był wyjątkowy.
- W takim razie zgadzam się na wszystko.
Po chwili spaceru dotarliśmy do małej restauracyjki tuż nas brzegiem morza. Widok był powalający. Carson miał zarezerwowany stolik, więc usiedliśmy i otrzymaliśmy od kelnera lampkę wina.
- Jak tu jest pięknie. Dlaczego w Polsce tak nie mamy ?
- Musisz częściej tu przyjeżdżać.
- Pamiętasz o ślubie Agaty i Marcina ?
- O! Dobrze, że mówisz. Będę musiał porozmawiać z trenerem, żeby dał mi wolne.
- Agata liczy na nasze przybycie, a sama to nie chciałabym iść.
- Spokojnie, dam radę. Matt dowiedział się o ciąży.
- I jak zareagował ?
- No zachwycony jest, tym bardziej, że to chłopiec.
- Ala zawsze marzyła o chłopcu.
- Tak jak i Ty…
- To prawda i u nas było podwójne szczęście. Ostatnio oglądałam album ze starymi zdjęciami, kiedy się poznaliśmy, jest co wspominać.
- Haha, nigdy nie zapomnę w jakich okolicznościach się spotkaliśmy.

Rozmowa trwała jeszcze i trwała. Po niezwykle romantycznej kolacji przy świecach zaproponowałam spacer.
Schodząc z górki nie zauważyłam dołka i noga mi się podwinęła. Przez chwilę poczułam ogromny ból i upadłam.
- Aga wszystko dobrze ?
- Tak. Trochę tylko boli, ale ze mnie już jest taka niezdara. Zdejmę te buty i będzie wszystko okey.
- To jest ta sama co miałaś zwichniętą ?
- Tak, ale to było bardzo dawno.
- Utykasz, może pojedziemy do szpitala.
- No co Ty, to nic poważnego. Jest dobrze i nie martw się. Idziemy dalej.
- I co ty będziesz w tej Polsce sama robić ? Może zostaniesz jeszcze ?
-No wiesz, w końcu będę mogła zabalować. Ciebie nie będzie, imprezy w domu codziennie. Rozumiesz jak szaleć to szaleć – powiedziałam z uśmiechem
- A jeżeli tak to okey… Ja Ci tu dam
Carson złapał mnie, uciekłam mu, ale za chwilę mnie dogonił. Wziął mnie na ręce i wbiegł razem ze mną do morza. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci.
- Ty wariacie, jak ja teraz wyglądam.
- Tak jak ja, no ale musiałaś zostać ukarana.
- Hahaha, ja to się bez Ciebie będę nudzić.
- A jednak.
Usiedliśmy na plaży i przy zachodzie słońca wypiliśmy szampana, który przyniósł kelner. Carson postarał się o wszystko. To była chyba najlepsza randka, na której byłam.
- Będę tęsknić.
- Ja za Wami też. Ale zobaczysz to szybko minie. Co roku szybko mija.
- Już od tylu lat wyjeżdżasz, a ja z każdym rokiem tego bardziej nienawidzę.
Carson lekko się uśmiechnął.
- Z czego ty się śmiejesz ?
- Oj, Aga. Damy radę, nie martw się. Wracamy już ?
- Tak, choć jest tu bajecznie musimy już wracać.
Gdy wróciliśmy do domu dzieci już spały, a my wraz z rodzicami siedzieliśmy przy ognisku.
Rankiem wstałam podenerwowana, ale to z powodu naszego wyjazdu. Po śniadaniu pożegnałam się ze wszystkimi i zapakowaliśmy nasze walizki do auta. Dziadkowie nie chcieli się oderwać od naszych Maluszków.
O 10 wyjechaliśmy na lotnisko. Byłam trochę przygnębiona.
- Co jest – zapytał Cars
- Nic, trochę się martwię.
- Ale czym ?
- No czy sobie sama poradzę.
- Kochanie jesteś świetną matką i bez problemu dasz radę, poza tym Iwona zawsze Ci pomoże. Ale pamiętaj jakby coś poważnego się działo, to ja zrobię wszystko żeby przyjechać.
- Bez przesady, teraz najważniejsza jest kadra.
- No uśmiechnij się już – powiedział Carson i szturchnął mnie w bok.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko, wyjęliśmy wszystkie bagaże i poszliśmy odebrać bilety. Wszystko było gotowe i mogliśmy już wsiadać do samolotu.
Carson wziął Lenką, Liama, uściskał i wycałował ich za wszystkie czasy.
- Teraz Ty choć do mnie.
Przytuliłam się mocno do Carsona i z trudem powstrzymywałam łzy.
- Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze, będę dzwonił codziennie i do zobaczenia w Polsce.
- Trzymaj się i przywieź nam jakiś medal.
- Zrobię co w mojej mocy, a teraz już musicie lecieć. Kocham Was.
- My Ciebie też.

Cars pocałował mnie i poszliśmy. Było ciężko, ale jakoś dałam radę powstrzymać łzy.  Wsiedliśmy do samolotu i przed nami bardzo długi lot.




Kolejny rozdział, znowu przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale cały tydzień byłam na konkursie, gdzie nie było internetu. Byliśmy nad morzem i strasznie zmarzłam....
CZEKAM NA KOMENTARZE !!!
Pozdrawiam ;**


środa, 21 maja 2014

Rozdział 52

Resovia bojowo walczyła w każdym meczu i po dramatycznym półfinale udało im się dostać do finału. W Rzeszowie wszyscy po przerwie czekają na Mistrza. Na spacerze, albo w sklepie ludzie pytają czy będzie złoto, a Carson tylko z uśmiechem odpowiada, że zrobią wszystko by to zdobyć.
Mecz finałowy z Jastrzębiem odbywał się w sobotę, było to już piąte spotkanie, więc było pewne, że medale zostaną rozdane.  Przyjechali nawet moi rodzice z Mateuszem na to wielkie wydarzenie. Carson z Mateuszem pojechali wcześniej na halę, a ja z rodzicami i Maluchami poczekaliśmy trochę i ubrani w klubowe barwy pojechaliśmy na Podpromie. Nie zawsze biorę dzieci na mecz, bo upilnować samej takich dwóch łobuzów, które wszystko chcą dotknąć i wziąć do buzi nie jest łatwo, ale dzisiaj jest mama, więc mi pomoże.
Na hali było mnóstwo kibiców, ale mecz niestety nie układał się po naszej myśli. Resovia przegrywała 0:2, a Jastrzębianie grali wyśmienicie. Gdy zawodnicy schodzili do szatni na przerwę 10-minutową puściłam do Carsona oczko, co wywołało na jego twarzy uśmiech. Po przerwie wróciła zupełnie odmieniona drużyna, która dorównała poziomem przeciwnika i wyrównała do stanu 2:2. No i kolejny tie-break. Myślałam, że padnę na zawał. Od samego początku szli łeb w łeb, później dzięki zagrywkom Akhrema Resovia wyszła na kilku punktowe prowadzenie. Wszyscy myśleli, że złoto jest już blisko, ale niestety Jastrzębie nas dogoniło i zaczęła się nerwowa końcówka. 14:14 Carson wchodzi na zagrywkę, a serce lata mi jak szalone, modliłam się, aby tylko nie zepsuł. No i nie zepsuł, ale przeciwnicy wyprowadzili skuteczny atak. Piłka meczowa dla Jastrzębia i na zagrywkę wchodzi Kubiak, który piekielnie zaserwował. Nasi jako tako przyjęli, piłka leci do Carsona do ataku i… uderzył w aut.

Koniec meczu, koniec marzeń, koniec sezonu. Widziałam, że był bardzo zły na siebie.

 Po meczu Carson podszedł do nas, mocno go przytuliłam i powiedziałam
- Pamiętaj, że wygrałeś srebro, a nie przegrałeś złota, więc nie zamartwiaj się tym tak.
- Ale ten cholerny aut, to moja wina.
- Meczu nie przegrywa się jedną piłką.
- Ale akurat ona zaważyła na porażce…. Dobra Aga, jestem zdenerwowany, przepraszam.
- Nie masz mnie za co przepraszać, rozumiem Cię, a teraz może te dwa małe uśmiechy poprawią Ci humor ?
Carson wziął Liama i Lenkę na ręce i poszedł się z nimi pobawić piłką z boku boiska.
Po jakimś czasie rodzice wzięli Maluchy i pojechali do mieszkania, a ja z Mateuszem zostaliśmy na dekoracji. Razem przedyskutowaliśmy całe spotkanie, jak to zawsze robiliśmy. Tak dawno nie byliśmy razem na meczu, że aż mi tego brakowało.
Po dekoracji Carson jeszcze udzielał kilku wywiadów i po tym pojechaliśmy do domu. Wieczorem jak po każdym sezonie poszliśmy do klubu na oblanie sezonu z innymi zawodnikami. Niby nieudany sezon, ale srebrny medal to też przecież sukces. Impreza była bardzo fajna, alkoholu było dużo i każdy sobie powiedział co miał na myśli, ale ogólnie to wszyscy świetnie się bawiliśmy. To było takie nieoficjalne oblewanie, bo oficjalne będzie z prezesem i całym sztabem.
Następnego dnia rodzice pojechali, a ja zarezerwowałam bilety do Stanów. Do wyjazdu 2 tygodnie, więc powoli zaczęłam się pakować.  Carson przez ten czas brał udział w jakiś akcjach charytatywnych. Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Toreb to mieliśmy pól kuchni, no ale przy dwójce małych dzieci inaczej być nie może. 

W południe pojechaliśmy na lotnisko, czekałam nas bardzo długi lot, ale te 10 h wcale się tak bardzo nie dłużyło. Po przylocie na lotnisku czekał na nas Sutton. Od razu po wyjściu na dwór czuć było inny klimat. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do rodzinnego domu Carsa. Mama przywitała nas wielkim uściskiem.
- Nareszcie jesteście !!- krzyczała z daleka mama
- Cześć mamuś, gdzie tata ?
- Czeka na Was w domu, ale pokażcie mi te dwa Skarby.
- Właśnie się obudziły, więc macie szczęście.
Weszliśmy do domu, a tam cała rodzina w komplecie. Z wszystkimi się przywitaliśmy, a później poszłam się odświeżyć po tak długiej podróży. Na szczęście kłopotu z kim mam zostawić dzieci nie było, bo wszyscy byli nimi zachwyceni. Lena pierwszy raz widziała dziadka, ale od początku ciągnęła tylko do niego. Natomiast Liam trochę się bal, tyle obcych twarzy, więc ciągle chciał być na rękach u tatusia.
- Aga, dziecko drogie. Ty jesteś blada jak ściana.
Jak tak na siebie spojrzałam to rzeczywiście. W Rzeszowie było ciepło, ale to nie pogoda na opalanie.
- To ja mam pomysł. Chłopaki zostają z dziećmi, a my dziewczyny idziemy na plażę.
- Dopiero przyjechaliśmy, a już mi żonę zabieracie – uśmiechnął się Carson
- Ty masz ją na co dzień, a ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio u nas była.
- No widzisz kochanie,  z mamą nie wygrasz.

Ubrałam się w strój kąpielowy i poszliśmy powylegiwać się na plaży. Trochę słońca dobrze zrobiło mojej cerze, ale upał był niesamowity. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu na pysznego grilla. Po posiłku położyliśmy dzieci i rozpakowaliśmy się. Zmiana czasowa dała się we znaki, bo byłam strasznie zmęczona. Zeszliśmy do salonu, chwilę porozmawialiśmy, Carson poszedł wcześniej, bo Liam zaczął płakać, a ja jeszcze chwilę zostałam. Kiedy weszłam do sypialni zobaczyłam przeuroczy widok i poszłam spać.


Kolejny rozdział. Podoba się ? 
Czekam na Wasze komentarze, bo nie wiem czy mam pisać dalej, czy zakończyć. Może powinnam coś zmienić ? Naprawdę pokażcie, że tu jesteście ;)
Pozdrawiam ;**

wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 51

Była piękna niedziela, słońce świeciło od samego rana. Carson dzisiaj nie miał treningu, więc razem z Mattem chcieli nam zrobić niespodziankę.
- Dobra, ubierajcie się, weźcie wygodne ciuchy i zabieramy Was na wycieczkę. – powiedział Matt
- Ale gdzie chcecie jechać ? – zapytałam
- Tego dowiecie się jak dojedziemy.
- No to pakujemy się.
Pojechaliśmy dwoma samochodami i po 20 minutach dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że przyjechaliśmy do pobliskiej wsi na przejażdżkę konną. Katy wysiadła i od razu chciała wsiadać na kucyka, ale gdy podeszła bliżej trochę się przestraszyła i zrezygnowała z przejażdżki. Razem z Alą z racji tego, że za koniami nie przepadamy wzięłyśmy wózek i poszliśmy na spacer z Maluchami, natomiast nasi mężowie, pomknęli gdzieś na przejażdżkę. Katy jednak zdecydowała się na krótką rundkę i wsiadła na kucyka. Na początku była przerażona, ale później na jej twarzy gościł tylko uśmiech. Niedaleko stadniny była rzeka, więc postanowiłam, że przejdę się kawałek z dziećmi. Po chwili dołączyła do mnie Ala, usiadłyśmy na trawie i było tak przyjemnie. Naprawdę wtedy odpoczywałam, dzieci spały, piękna pogoda i śpiew ptaków. Wiosna jest taką piękna porą roku.
 Chłopacy wrócili bardzo zadowoleni z przejażdżki i wszyscy poszliśmy na obiad. Zamówiłam pyszną rybkę, a po zjedzeniu zadzwoniłam do mamy. Rzadko się z nią widuję, więc miałam jej mnóstwo rzeczy do opowiedzenia. Po skończonej rozmowie poczułam jak wielkie ręce oplatają moją talię, a głowa Carsona opiera się na moim ramieniu.
- Jakbym wiedział, że nie lubisz koni, to bym Cię tu nie zabierał.
- Dlaczego ? Bardzo mile spędziłam czas, a dzieci muszą poznawać szerszy świat. A tak z innego tematu, kiedy kończycie sezon ?
- No w najpóźniejszym terminie to 30 kwietnia.
-  I wtedy lecisz do Stanów..
- Tak sobie pomyślałem, że może polecielibyście ze mną na jakiś tydzień może dwa ?
- Już dawno nie byłam u Was, ale czy Maluchy nie są jeszcze za małe na tak długi lot ?
- Będą miały już prawie 5 miesięcy, więc nie powinno być żadnych problemów.
- Może to nie jest taki zły pomysł, ale trochę drogo nam to wyjdzie, bo bilety do Stanów to nie mały koszt.
- Aga, o to wcale się nie martw.
Carson pocałował mnie w czoło, chwycił za rękę i pociągnął mnie za sobą na spacer. Szliśmy zauroczeni jak para, która co dopiero się poznała. Doszliśmy do takiej wielkiej wierzby, rozłożyłam koc i na chwilę się tam zatrzymaliśmy. Wygodnie leżeliśmy na kocu, wpatrując się w błękitne niebo.
- Jak tu pięknie – powiedziałam
- Aż nie chciało by się wyjeżdżać.
- Chciałabym mieć w przyszłości taki domek na wsi, z dala od tego tętniącego życiem miasta, gdzie będzie jezioro, plaża. Dom z wielkim tarasem i ogrodem. Będzie nas budzić blask słońca i śpiew ptaków. Żebyśmy spędzali tu wakacje i każdy możliwy weekend…. Ale się rozmarzyłam....
- Pamiętasz jak kiedyś Ci mówiłem, że marzenia się spełniają ?
- Pamiętam, pamiętam, ale czy stać nas na wybudowanie, a później utrzymywanie dwóch domów ?
- A tym to ja już się zajmę. Obiecuję, że nigdy nie będzie nam nic brakowało.
- To ja wiem, tylko czy my tu zostaniemy ?
- Nie rozumiem.
- Jesteś świetnym zawodnikiem i masz propozycje z wielu klubów i pewnie nie zostaniemy w Polsce…
- A więc przeszliśmy na trudny temat. Oczywiście cały czas chcę się rozwijać i siatkówka jest dla mnie bardzo ważna, ale najważniejsi jesteście dla mnie Wy, więc jeżeli będzie taka potrzeba to zostanę w Polsce do końca kariery.
- A co potem ?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś związanego ze sportem.
- A będziesz chciał kiedyś wrócić do Stanów ?
- Kiedyś sobie powiedziałem, że nigdy nie wyjadę na stałe ze Stanów, ale nie sądziłem wtedy, że będę miał tutaj rodzinę.
- A nie przeszkadzają Ci tu zimy ?
- Nie lubię ich i nigdy nie polubię, ale po tylu latach już się do nich przyzwyczaiłem – zaśmiał się Carson
- Chyba musimy już wracać, pewnie Liam z Lenką się obudzili.
- Aga..
- Co ?
- Kocham Cię
- OOOO… - podeszłam do Carsona i lekko cmoknęłam go w usta
- Ja Ciebie też.
Wróciliśmy do Andersonów, którzy niestety musieli już jechać do Warszawy. Uścisnęłam się z Alicją:
- A chciałabym Ci powiedzieć, że jestem w ciąży – szepnęła mi do ucha Ala
- Co ? Naprawdę ? Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- A mówiłaś już Mattowi ?
- Nie, chcę mu zrobić niespodziankę i powiem w jego urodziny.
- No to gratuluje i dbaj o siebie.
- Dobrze, dobrze. W takim razie do zobaczenia 18 kwietnia.
- Pa, uważajcie na trasie.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodów i każdy pojechał w swoją stronę.
- Co tak Cię nagle uszczęśliwiło ? – zapytał Cars
- Ala jest w ciąży, ale pod żadnym pozorem nie mów Mattowi.
- Naprawdę ? To Matthew będzie dumny.
- Wjedź jeszcze do galerii, bo musimy zrobić zakupy.

Także wjechaliśmy po drodze do galerii. Otworzyli ostatnio nowy sklep dla niemowląt, więc kupiliśmy kilka ciuszków i zabawek. Wróciwszy do domu wykąpaliśmy Maluchy, potem poszłam je położyć, a Carson zrobił kolację. Cały wieczór minął nam w przemiłej atmosferze.

************************************************************************
Wiem, że te rozdziały są bez sensu i nudne, ale naprawdę nie mam na razie weny, wybaczcie !
Postaram się poprawić. Różnica wielkości dłoni na tym zdjęciu jest przeurocza ;)
Pozdrawiam ;**

piątek, 2 maja 2014

Rozdział 50

Kiedy już emocje minęły, zrozumiałam, że za ostro potraktowałam Carsona. Nic się przecież takiego nie stało. Wróciłam do domu, żeby go przeprosić. Wchodzę do mieszkania, a tam nikogo nie ma. Na stole w kuchni leżała tylko kartka 
„Jestem u Matta. Nie wiem kiedy wrócę” 
I w tym momencie zrobiło mi się strasznie przykro. Tyle dni się nie widzieliśmy, a kiedy w końcu przyjechał to przeze mnie musiał wyjechać. Byłam w totalnej rozsypce i zadzwoniłam do Iwony.
- Cześć – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Oho. Widzę, że ktoś tu ma problem.
- Przyjedziesz ?
- Igła wychodzisz gdzieś dzisiaj ? – Nie – usłyszałam w oddali – Okey kupię wino i za 10 minut jestem u Ciebie.
- Dzięki.

Po jakimś czasie przyjechała Iwona.
- Hej. A gdzie Carson ?
- No właśnie nie ma i to jest problem.
- Ale pojechał do tej dziewczyny ?
- Nie. Strasznie się pokłóciliśmy i pojechał do Matta i to przeze mnie.
- Ale jak przez Ciebie.
- Bo to ja zaczęłam tę całą kłótnię.
- No ale o co tak dokładnie poszło ?
- Kłóciliśmy się o to, że Carson oszukał mnie z tą dziewczyną i wtedy wytknął mi taki sam błąd z przeszłości.
- Ale jaki ?
- To, że nie powiedziałam mu o Andrzeju.
- Jakim Andrzeju ?  Czegoś tu nie rozumiem.
- No o Wronce. Kiedyś byliśmy razem, ale wtedy jeszcze nie znałam Carsona. I jakiś czas po tym jak zaczęłam się spotykać z Carsem, Andrzej wrócił i chciał wszystko naprawić. To był dla mnie najgorszy okres w życiu, no bo w rezultacie rozstaliśmy się z Carsonem na jakieś 2 miesiące.
- Tym to mnie zaskoczyłaś.
- Obiecaliśmy sobie, że o tamtej sytuacji z Andrzejem zapomnimy i nigdy nie będziemy o niej wspominać.
- A on wspomniał.
- Dokładnie, więc wzięłam dzieci, trzasnęłam drzwiami i wyszłam, a on w tym momencie pojechał.
- Nie martw się, na pewno niedługo wróci. Carson jest strasznie uparty i wszyscy o tym wiemy. Przejdzie mu i wróci.

Po rozmowie, która z pewnością podniosła mnie na duchu zrobiłyśmy lekki obiad, a potem do samego wieczora oglądałyśmy film. Co chwile spoglądałam na telefon, ale żadnego połączenia ani wiadomości nie było. Po filmie Iwona zadzwoniła po taksówkę, bo musiała już wracać.

- Jeszcze raz Ci dziękuję, że przyjechałaś.
- Nie ma sprawy, ale muszę już lecieć, bo Igła cały dzień sam z dzieciakami.
- No jasne, pozdrów tam wszystkich i do zobaczenia u Paula.
- Buziaki, papa.

Po wyjściu Iwony wzięłam gorącą kąpiel, sprawdziłam czy dzieci śpią i sama poszłam się położyć. Z racji tego, że nie mogłam spać przeczytałam książkę „Dotknąć prawdy” o chłopaku, który cierpiał na zespół Aspergera i o staraniach jego mamy, by zrobić wszystko, by jej syn mógł normalnie funkcjonować. Ta powieść jeszcze bardziej mnie dobiła i wywołała łzy w moich oczach. Książka była bardzo gruba i czytałam ją do wczesnych godzin porannych, ale tak mnie wciągnęła, że nie mogłam się od niej oderwać.
Rano byłam nieprzytomna, ale na szczęście Maluchy pozwoliły mi pospać trochę dłużej. Gdy się obudziłam spojrzałam na telefon i była tam nieodebrana wiadomość od Carsona.
Nie mogę jeszcze przyjechać, Matt poprosił mnie o pomoc, więc zostanę u nich kilka dni. Ucałuj dzieciaki.”
Ta wiadomość z pewnością nie poprawiła mi humoru. Ubrałam się w dresy i T-shirt no i jak codziennie poszłam z Liamem i Lenką na spacer. Na dworze robiło się coraz cieplej i piękniej. Drzewa powoli zaczynały rozkwitać i na ziemi pojawiła się zielona trawa. Usiadłam na ławkę w parku i podziwiałam jak przyroda budzi się do życia. Po drodze wskoczyłam do piekarni po świeże pieczywo i wróciwszy do domu zrobiłam śniadanie.

Dzieci są już coraz bardziej ruchliwe. Już niedługo zaczną siedzieć, bo jak na razie to kolebią się z jednej strony na drugą co sprawia im wielką frajdę. One tak szybko rosną. 

***
Trzy dni minęły odkąd Carson wyjechał. Dzwonił tylko, żeby się zapytać co u dzieci. Dzisiaj urodziny Paula na szczęście było bardzo ciepło, więc ubrałam zwiewną sukienkę, katanę, zrobiłam lekki makijaż i razem z Maluchami pojechałam do nich na działkę.
- Sto lat, sto lat !
- Cześć Aga.
- Wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, oczywiście mistrzostwa Resovii, samych sukcesów no i może jakiś pociech w przyszłości – na twarzach wszystkich pojawił się szeroki uśmiech.
- Dzięki kochana. A gdzie Carson ?
- On pojechał kilka dni temu do Warszawy do Matta i nie wiem czy przyjedzie.
- A tak wspominał mi. Dobra siadaj do stołu.
Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam obok Iwonki.
- Hej. I jak ?
- Bez zmian, ale nie gadajmy dzisiaj o tym.
- Nie ma sprawy.
- Mamo, a mogę pobawić się z Leną ? – zapytała Dominika, córcia Krzysia i Iwony
- No pewnie, że możesz, tylko pamiętaj, że ona jest malutka i musisz być ostrożna.
- Okey, okey – odpowiedziała jak nastolatka, co wywołało śmiech w naszej grupie

Po jakiejś godzinie przyjechali Andersonowie, co było niespodzianką, bo Paul się tego nie spodziewał. Mała Katy szybko rozpoznała mnie w tłumie ludzi i podbiegła krzycząc: „Ciocia, ciocia !” Wzięłam ją na ręce i wyściskałam za wszystkie czasy.
- Cześć kochanie. Jaką Ty masz piękną sukienkę.

- No wiem, wyglądam jak księżniczka.
- I to najpiękniejsza.
- A wiesz, że wujek Carson u nas spał ?
- Wiem, wiem.
- A gdzie jest Lena z Liamem ?
- Tam się bawią z Dominiką – powiedziałam i Katy szybko do nich pobiegła.

Podeszłam do Ali i mocno ją przytuliłam.

-Kobieto ! Jak ja Cię dawno nie widziałam.
- Musimy to zmienić, a jak się czujesz ? Carson mi opowiadał.
- Już teraz nie jest źle, a przyjechał z Wami ?
- Tak, stoi tam obok Paula. Chyba musicie pogadać, więc ja się zmywam.
- Dzięki.

Carson szedł w moją stronę powolnym krokiem.

- Cześć. Możemy się przejść ?
- Nie ma sprawy.
- Słuchaj… - zaczęliśmy razem w tym samym momencie.
- Haha mów pierwsza.
- Nie, Ty zacznij – uśmiechnęłam się lekko
- No bo chciałbym Cię przeprosić, wiem, że nie mieliśmy do tego wracać.
- Ja też Cię przepraszam, za ostro zaczęłam, przecież nic się nie wydarzyło. Ale proszę Cię wróć już do domu, za miesiąc wyjeżdżasz na zgrupowanie i musimy spędzać teraz każdą chwilę razem.
- Chciałem wrócić już w ten sam dzień, kiedy wyjechałem, ale Matt poprosił mnie, żebym pomógł mu z wykończeniem domku letniskowego i abym wybrał z nim wakacje, na które się wybierzemy po sezonie.
Podeszłam do Carsona bliżej i przytuliłam go bardzo mocno.
- Musimy chyba już wracać, bo zaraz będzie tort.
- Ale jeszcze jedno muszę zrobić.
- Ale co ?
Cars chwycił mnie w pasie i pocałował. Objęci szliśmy z powrotem do stołu i puściłam oko Iwonie na znak, że wszystko już jest dobrze, która była bardzo zadowolona.

Po świetnej imprezie podziękowaliśmy za przyjęcie i razem z Andersonami wróciliśmy do domu . 

************************************************************************

Kolejny rozdział !! Jak wrażenia ?
CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE !! Nie wiem czy to ktoś w ogóle czyta, a bardzo mi na tym zależy. Pokażcie, że tu jesteście ;)
Pozdrawiam ;**