Resovia bojowo
walczyła w każdym meczu i po dramatycznym półfinale udało im się dostać do finału. W
Rzeszowie wszyscy po przerwie czekają na Mistrza. Na spacerze, albo w sklepie
ludzie pytają czy będzie złoto, a Carson tylko z uśmiechem odpowiada, że
zrobią wszystko by to zdobyć.
Mecz finałowy z
Jastrzębiem odbywał się w sobotę, było to już piąte spotkanie, więc było pewne,
że medale zostaną rozdane. Przyjechali
nawet moi rodzice z Mateuszem na to wielkie wydarzenie. Carson z Mateuszem
pojechali wcześniej na halę, a ja z rodzicami i Maluchami poczekaliśmy trochę i
ubrani w klubowe barwy pojechaliśmy na Podpromie. Nie zawsze biorę dzieci na
mecz, bo upilnować samej takich dwóch łobuzów, które wszystko chcą dotknąć i
wziąć do buzi nie jest łatwo, ale dzisiaj jest mama, więc mi pomoże.
Na hali było
mnóstwo kibiców, ale mecz niestety nie układał się po naszej myśli. Resovia
przegrywała 0:2, a Jastrzębianie grali wyśmienicie. Gdy zawodnicy schodzili do
szatni na przerwę 10-minutową puściłam do Carsona oczko, co wywołało na jego
twarzy uśmiech. Po przerwie wróciła zupełnie odmieniona drużyna, która
dorównała poziomem przeciwnika i wyrównała do stanu 2:2. No i kolejny
tie-break. Myślałam, że padnę na zawał. Od samego początku szli łeb w łeb,
później dzięki zagrywkom Akhrema Resovia wyszła na kilku punktowe prowadzenie.
Wszyscy myśleli, że złoto jest już blisko, ale niestety Jastrzębie nas dogoniło
i zaczęła się nerwowa końcówka. 14:14 Carson wchodzi na zagrywkę, a serce lata
mi jak szalone, modliłam się, aby tylko nie zepsuł. No i nie zepsuł, ale
przeciwnicy wyprowadzili skuteczny atak. Piłka meczowa dla Jastrzębia i na
zagrywkę wchodzi Kubiak, który piekielnie zaserwował. Nasi jako tako przyjęli,
piłka leci do Carsona do ataku i… uderzył w aut.
Koniec meczu,
koniec marzeń, koniec sezonu. Widziałam, że był bardzo zły na siebie.
Po meczu
Carson podszedł do nas, mocno go przytuliłam i powiedziałam
- Pamiętaj, że
wygrałeś srebro, a nie przegrałeś złota, więc nie zamartwiaj się tym tak.
- Ale ten cholerny
aut, to moja wina.
- Meczu nie
przegrywa się jedną piłką.
- Ale akurat ona
zaważyła na porażce…. Dobra Aga, jestem zdenerwowany, przepraszam.
- Nie masz mnie za
co przepraszać, rozumiem Cię, a teraz może te dwa małe uśmiechy poprawią Ci
humor ?
Carson wziął Liama
i Lenkę na ręce i poszedł się z nimi pobawić piłką z boku boiska.
Po jakimś czasie
rodzice wzięli Maluchy i pojechali do mieszkania, a ja z Mateuszem zostaliśmy
na dekoracji. Razem przedyskutowaliśmy całe spotkanie, jak to zawsze robiliśmy.
Tak dawno nie byliśmy razem na meczu, że aż mi tego brakowało.
Po dekoracji Carson
jeszcze udzielał kilku wywiadów i po tym pojechaliśmy do domu. Wieczorem jak po
każdym sezonie poszliśmy do klubu na oblanie sezonu z innymi zawodnikami. Niby nieudany sezon, ale
srebrny medal to też przecież sukces. Impreza była bardzo fajna, alkoholu było
dużo i każdy sobie powiedział co miał na myśli, ale ogólnie to wszyscy świetnie
się bawiliśmy. To było takie nieoficjalne oblewanie, bo oficjalne będzie z
prezesem i całym sztabem.
Następnego dnia
rodzice pojechali, a ja zarezerwowałam bilety do Stanów. Do wyjazdu 2 tygodnie,
więc powoli zaczęłam się pakować. Carson
przez ten czas brał udział w jakiś akcjach charytatywnych. Dwa tygodnie minęły
jak z bicza strzelił. Toreb to mieliśmy pól kuchni, no ale przy dwójce małych
dzieci inaczej być nie może.
W południe pojechaliśmy na lotnisko, czekałam nas
bardzo długi lot, ale te 10 h wcale się tak bardzo nie dłużyło. Po przylocie na
lotnisku czekał na nas Sutton. Od razu po wyjściu na dwór czuć było inny
klimat. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do rodzinnego domu Carsa. Mama
przywitała nas wielkim uściskiem.
- Nareszcie
jesteście !!- krzyczała z daleka mama
- Cześć mamuś,
gdzie tata ?
- Czeka na Was w
domu, ale pokażcie mi te dwa Skarby.
- Właśnie się
obudziły, więc macie szczęście.
Weszliśmy do domu,
a tam cała rodzina w komplecie. Z wszystkimi się przywitaliśmy, a później
poszłam się odświeżyć po tak długiej podróży. Na szczęście kłopotu z kim mam
zostawić dzieci nie było, bo wszyscy byli nimi zachwyceni. Lena pierwszy raz
widziała dziadka, ale od początku ciągnęła tylko do niego. Natomiast Liam
trochę się bal, tyle obcych twarzy, więc ciągle chciał być na rękach u tatusia.
- Aga, dziecko
drogie. Ty jesteś blada jak ściana.
Jak tak na siebie
spojrzałam to rzeczywiście. W Rzeszowie było ciepło, ale to nie pogoda na
opalanie.
- To ja mam pomysł.
Chłopaki zostają z dziećmi, a my dziewczyny idziemy na plażę.
- Dopiero
przyjechaliśmy, a już mi żonę zabieracie – uśmiechnął się Carson
- Ty masz ją na co
dzień, a ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio u nas była.
- No widzisz
kochanie, z mamą nie wygrasz.
Ubrałam się w strój
kąpielowy i poszliśmy powylegiwać się na plaży. Trochę słońca dobrze zrobiło
mojej cerze, ale upał był niesamowity. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu na
pysznego grilla. Po posiłku położyliśmy dzieci i rozpakowaliśmy się. Zmiana
czasowa dała się we znaki, bo byłam strasznie zmęczona. Zeszliśmy do salonu,
chwilę porozmawialiśmy, Carson poszedł wcześniej, bo Liam zaczął płakać, a ja jeszcze chwilę zostałam. Kiedy weszłam do sypialni zobaczyłam przeuroczy widok i poszłam spać.
Kolejny rozdział. Podoba się ?
Czekam na Wasze komentarze, bo nie wiem czy mam pisać dalej, czy zakończyć. Może powinnam coś zmienić ? Naprawdę pokażcie, że tu jesteście ;)
Pozdrawiam ;**
ojejejejejejeje!!! Czekaliśmy długo, ale jest <3
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz zajawkę na świetne zdjęcia :D
Uwielbiam je i w zanadrzu mam jeszcze kilka ;)
UsuńJenyy jak ty świetnie piszesz te rozdziały. Warto czekać na kolejny bo każdy jest super. ;) /Igła.
OdpowiedzUsuńJedyne co możesz zmienić to oczywiście w miarę możliwości szybciej dodawane rozdziały! :D
OdpowiedzUsuńTeż bym to chciała zmienić, ale teraz mam taką nagonkę w szkole. Mnóstwo zaliczania, papiery do nowej szkoły...
UsuńW weekend na pewno coś dodam i obiecuję, że postaram się częściej pisać ;)