środa, 21 maja 2014

Rozdział 52

Resovia bojowo walczyła w każdym meczu i po dramatycznym półfinale udało im się dostać do finału. W Rzeszowie wszyscy po przerwie czekają na Mistrza. Na spacerze, albo w sklepie ludzie pytają czy będzie złoto, a Carson tylko z uśmiechem odpowiada, że zrobią wszystko by to zdobyć.
Mecz finałowy z Jastrzębiem odbywał się w sobotę, było to już piąte spotkanie, więc było pewne, że medale zostaną rozdane.  Przyjechali nawet moi rodzice z Mateuszem na to wielkie wydarzenie. Carson z Mateuszem pojechali wcześniej na halę, a ja z rodzicami i Maluchami poczekaliśmy trochę i ubrani w klubowe barwy pojechaliśmy na Podpromie. Nie zawsze biorę dzieci na mecz, bo upilnować samej takich dwóch łobuzów, które wszystko chcą dotknąć i wziąć do buzi nie jest łatwo, ale dzisiaj jest mama, więc mi pomoże.
Na hali było mnóstwo kibiców, ale mecz niestety nie układał się po naszej myśli. Resovia przegrywała 0:2, a Jastrzębianie grali wyśmienicie. Gdy zawodnicy schodzili do szatni na przerwę 10-minutową puściłam do Carsona oczko, co wywołało na jego twarzy uśmiech. Po przerwie wróciła zupełnie odmieniona drużyna, która dorównała poziomem przeciwnika i wyrównała do stanu 2:2. No i kolejny tie-break. Myślałam, że padnę na zawał. Od samego początku szli łeb w łeb, później dzięki zagrywkom Akhrema Resovia wyszła na kilku punktowe prowadzenie. Wszyscy myśleli, że złoto jest już blisko, ale niestety Jastrzębie nas dogoniło i zaczęła się nerwowa końcówka. 14:14 Carson wchodzi na zagrywkę, a serce lata mi jak szalone, modliłam się, aby tylko nie zepsuł. No i nie zepsuł, ale przeciwnicy wyprowadzili skuteczny atak. Piłka meczowa dla Jastrzębia i na zagrywkę wchodzi Kubiak, który piekielnie zaserwował. Nasi jako tako przyjęli, piłka leci do Carsona do ataku i… uderzył w aut.

Koniec meczu, koniec marzeń, koniec sezonu. Widziałam, że był bardzo zły na siebie.

 Po meczu Carson podszedł do nas, mocno go przytuliłam i powiedziałam
- Pamiętaj, że wygrałeś srebro, a nie przegrałeś złota, więc nie zamartwiaj się tym tak.
- Ale ten cholerny aut, to moja wina.
- Meczu nie przegrywa się jedną piłką.
- Ale akurat ona zaważyła na porażce…. Dobra Aga, jestem zdenerwowany, przepraszam.
- Nie masz mnie za co przepraszać, rozumiem Cię, a teraz może te dwa małe uśmiechy poprawią Ci humor ?
Carson wziął Liama i Lenkę na ręce i poszedł się z nimi pobawić piłką z boku boiska.
Po jakimś czasie rodzice wzięli Maluchy i pojechali do mieszkania, a ja z Mateuszem zostaliśmy na dekoracji. Razem przedyskutowaliśmy całe spotkanie, jak to zawsze robiliśmy. Tak dawno nie byliśmy razem na meczu, że aż mi tego brakowało.
Po dekoracji Carson jeszcze udzielał kilku wywiadów i po tym pojechaliśmy do domu. Wieczorem jak po każdym sezonie poszliśmy do klubu na oblanie sezonu z innymi zawodnikami. Niby nieudany sezon, ale srebrny medal to też przecież sukces. Impreza była bardzo fajna, alkoholu było dużo i każdy sobie powiedział co miał na myśli, ale ogólnie to wszyscy świetnie się bawiliśmy. To było takie nieoficjalne oblewanie, bo oficjalne będzie z prezesem i całym sztabem.
Następnego dnia rodzice pojechali, a ja zarezerwowałam bilety do Stanów. Do wyjazdu 2 tygodnie, więc powoli zaczęłam się pakować.  Carson przez ten czas brał udział w jakiś akcjach charytatywnych. Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Toreb to mieliśmy pól kuchni, no ale przy dwójce małych dzieci inaczej być nie może. 

W południe pojechaliśmy na lotnisko, czekałam nas bardzo długi lot, ale te 10 h wcale się tak bardzo nie dłużyło. Po przylocie na lotnisku czekał na nas Sutton. Od razu po wyjściu na dwór czuć było inny klimat. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do rodzinnego domu Carsa. Mama przywitała nas wielkim uściskiem.
- Nareszcie jesteście !!- krzyczała z daleka mama
- Cześć mamuś, gdzie tata ?
- Czeka na Was w domu, ale pokażcie mi te dwa Skarby.
- Właśnie się obudziły, więc macie szczęście.
Weszliśmy do domu, a tam cała rodzina w komplecie. Z wszystkimi się przywitaliśmy, a później poszłam się odświeżyć po tak długiej podróży. Na szczęście kłopotu z kim mam zostawić dzieci nie było, bo wszyscy byli nimi zachwyceni. Lena pierwszy raz widziała dziadka, ale od początku ciągnęła tylko do niego. Natomiast Liam trochę się bal, tyle obcych twarzy, więc ciągle chciał być na rękach u tatusia.
- Aga, dziecko drogie. Ty jesteś blada jak ściana.
Jak tak na siebie spojrzałam to rzeczywiście. W Rzeszowie było ciepło, ale to nie pogoda na opalanie.
- To ja mam pomysł. Chłopaki zostają z dziećmi, a my dziewczyny idziemy na plażę.
- Dopiero przyjechaliśmy, a już mi żonę zabieracie – uśmiechnął się Carson
- Ty masz ją na co dzień, a ja już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio u nas była.
- No widzisz kochanie,  z mamą nie wygrasz.

Ubrałam się w strój kąpielowy i poszliśmy powylegiwać się na plaży. Trochę słońca dobrze zrobiło mojej cerze, ale upał był niesamowity. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu na pysznego grilla. Po posiłku położyliśmy dzieci i rozpakowaliśmy się. Zmiana czasowa dała się we znaki, bo byłam strasznie zmęczona. Zeszliśmy do salonu, chwilę porozmawialiśmy, Carson poszedł wcześniej, bo Liam zaczął płakać, a ja jeszcze chwilę zostałam. Kiedy weszłam do sypialni zobaczyłam przeuroczy widok i poszłam spać.


Kolejny rozdział. Podoba się ? 
Czekam na Wasze komentarze, bo nie wiem czy mam pisać dalej, czy zakończyć. Może powinnam coś zmienić ? Naprawdę pokażcie, że tu jesteście ;)
Pozdrawiam ;**

5 komentarzy:

  1. ojejejejejejeje!!! Czekaliśmy długo, ale jest <3
    Widzę, że masz zajawkę na świetne zdjęcia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jenyy jak ty świetnie piszesz te rozdziały. Warto czekać na kolejny bo każdy jest super. ;) /Igła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedyne co możesz zmienić to oczywiście w miarę możliwości szybciej dodawane rozdziały! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym to chciała zmienić, ale teraz mam taką nagonkę w szkole. Mnóstwo zaliczania, papiery do nowej szkoły...
      W weekend na pewno coś dodam i obiecuję, że postaram się częściej pisać ;)

      Usuń