wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 51

Była piękna niedziela, słońce świeciło od samego rana. Carson dzisiaj nie miał treningu, więc razem z Mattem chcieli nam zrobić niespodziankę.
- Dobra, ubierajcie się, weźcie wygodne ciuchy i zabieramy Was na wycieczkę. – powiedział Matt
- Ale gdzie chcecie jechać ? – zapytałam
- Tego dowiecie się jak dojedziemy.
- No to pakujemy się.
Pojechaliśmy dwoma samochodami i po 20 minutach dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że przyjechaliśmy do pobliskiej wsi na przejażdżkę konną. Katy wysiadła i od razu chciała wsiadać na kucyka, ale gdy podeszła bliżej trochę się przestraszyła i zrezygnowała z przejażdżki. Razem z Alą z racji tego, że za koniami nie przepadamy wzięłyśmy wózek i poszliśmy na spacer z Maluchami, natomiast nasi mężowie, pomknęli gdzieś na przejażdżkę. Katy jednak zdecydowała się na krótką rundkę i wsiadła na kucyka. Na początku była przerażona, ale później na jej twarzy gościł tylko uśmiech. Niedaleko stadniny była rzeka, więc postanowiłam, że przejdę się kawałek z dziećmi. Po chwili dołączyła do mnie Ala, usiadłyśmy na trawie i było tak przyjemnie. Naprawdę wtedy odpoczywałam, dzieci spały, piękna pogoda i śpiew ptaków. Wiosna jest taką piękna porą roku.
 Chłopacy wrócili bardzo zadowoleni z przejażdżki i wszyscy poszliśmy na obiad. Zamówiłam pyszną rybkę, a po zjedzeniu zadzwoniłam do mamy. Rzadko się z nią widuję, więc miałam jej mnóstwo rzeczy do opowiedzenia. Po skończonej rozmowie poczułam jak wielkie ręce oplatają moją talię, a głowa Carsona opiera się na moim ramieniu.
- Jakbym wiedział, że nie lubisz koni, to bym Cię tu nie zabierał.
- Dlaczego ? Bardzo mile spędziłam czas, a dzieci muszą poznawać szerszy świat. A tak z innego tematu, kiedy kończycie sezon ?
- No w najpóźniejszym terminie to 30 kwietnia.
-  I wtedy lecisz do Stanów..
- Tak sobie pomyślałem, że może polecielibyście ze mną na jakiś tydzień może dwa ?
- Już dawno nie byłam u Was, ale czy Maluchy nie są jeszcze za małe na tak długi lot ?
- Będą miały już prawie 5 miesięcy, więc nie powinno być żadnych problemów.
- Może to nie jest taki zły pomysł, ale trochę drogo nam to wyjdzie, bo bilety do Stanów to nie mały koszt.
- Aga, o to wcale się nie martw.
Carson pocałował mnie w czoło, chwycił za rękę i pociągnął mnie za sobą na spacer. Szliśmy zauroczeni jak para, która co dopiero się poznała. Doszliśmy do takiej wielkiej wierzby, rozłożyłam koc i na chwilę się tam zatrzymaliśmy. Wygodnie leżeliśmy na kocu, wpatrując się w błękitne niebo.
- Jak tu pięknie – powiedziałam
- Aż nie chciało by się wyjeżdżać.
- Chciałabym mieć w przyszłości taki domek na wsi, z dala od tego tętniącego życiem miasta, gdzie będzie jezioro, plaża. Dom z wielkim tarasem i ogrodem. Będzie nas budzić blask słońca i śpiew ptaków. Żebyśmy spędzali tu wakacje i każdy możliwy weekend…. Ale się rozmarzyłam....
- Pamiętasz jak kiedyś Ci mówiłem, że marzenia się spełniają ?
- Pamiętam, pamiętam, ale czy stać nas na wybudowanie, a później utrzymywanie dwóch domów ?
- A tym to ja już się zajmę. Obiecuję, że nigdy nie będzie nam nic brakowało.
- To ja wiem, tylko czy my tu zostaniemy ?
- Nie rozumiem.
- Jesteś świetnym zawodnikiem i masz propozycje z wielu klubów i pewnie nie zostaniemy w Polsce…
- A więc przeszliśmy na trudny temat. Oczywiście cały czas chcę się rozwijać i siatkówka jest dla mnie bardzo ważna, ale najważniejsi jesteście dla mnie Wy, więc jeżeli będzie taka potrzeba to zostanę w Polsce do końca kariery.
- A co potem ?
- Jeszcze nie wiem, ale na pewno coś związanego ze sportem.
- A będziesz chciał kiedyś wrócić do Stanów ?
- Kiedyś sobie powiedziałem, że nigdy nie wyjadę na stałe ze Stanów, ale nie sądziłem wtedy, że będę miał tutaj rodzinę.
- A nie przeszkadzają Ci tu zimy ?
- Nie lubię ich i nigdy nie polubię, ale po tylu latach już się do nich przyzwyczaiłem – zaśmiał się Carson
- Chyba musimy już wracać, pewnie Liam z Lenką się obudzili.
- Aga..
- Co ?
- Kocham Cię
- OOOO… - podeszłam do Carsona i lekko cmoknęłam go w usta
- Ja Ciebie też.
Wróciliśmy do Andersonów, którzy niestety musieli już jechać do Warszawy. Uścisnęłam się z Alicją:
- A chciałabym Ci powiedzieć, że jestem w ciąży – szepnęła mi do ucha Ala
- Co ? Naprawdę ? Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- A mówiłaś już Mattowi ?
- Nie, chcę mu zrobić niespodziankę i powiem w jego urodziny.
- No to gratuluje i dbaj o siebie.
- Dobrze, dobrze. W takim razie do zobaczenia 18 kwietnia.
- Pa, uważajcie na trasie.
Wszyscy wsiedliśmy do samochodów i każdy pojechał w swoją stronę.
- Co tak Cię nagle uszczęśliwiło ? – zapytał Cars
- Ala jest w ciąży, ale pod żadnym pozorem nie mów Mattowi.
- Naprawdę ? To Matthew będzie dumny.
- Wjedź jeszcze do galerii, bo musimy zrobić zakupy.

Także wjechaliśmy po drodze do galerii. Otworzyli ostatnio nowy sklep dla niemowląt, więc kupiliśmy kilka ciuszków i zabawek. Wróciwszy do domu wykąpaliśmy Maluchy, potem poszłam je położyć, a Carson zrobił kolację. Cały wieczór minął nam w przemiłej atmosferze.

************************************************************************
Wiem, że te rozdziały są bez sensu i nudne, ale naprawdę nie mam na razie weny, wybaczcie !
Postaram się poprawić. Różnica wielkości dłoni na tym zdjęciu jest przeurocza ;)
Pozdrawiam ;**

3 komentarze:

  1. No i znów zdjęcie robiące ogromne wrażenie! :d
    Czekamy na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie znalazłaś takie fajne zdjęcie? Mogłabyś podać link do niego ? Uwielbiam Twoje opowiadanie i czekam na to ,aż Matt dowie się o ciąży <3
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10202843157418354&set=pb.1184098083.-2207520000.1400742169.&type=3&theater

      A to nie jest nikt inny jak brat Matta Andersona ze swoją córeczką ;)

      Usuń