piątek, 30 maja 2014

Rozdział 53

Przez te kilka dni naprawdę odpoczęliśmy. Słońce, piękna pogoda, morze i rodzina. Czego chcieć więcej ? Dziadkowie byli zapatrzeni we wnuki jak w obrazek, więc razem z Carsonem mieliśmy trochę czasu dla siebie. Nie chciałam zrzucać wszystkich obowiązków na moich teściów, ale nalegali, więc nie odmawiałam. Spotkaliśmy się z wieloma starymi znajomymi Carsona i w 100 % wykorzystaliśmy ten wolny wspólny czas.
Jutro razem z Liamem i Lenką wracam do Polski. Razem z mamą Carsa pichciłyśmy coś na obiad, a w ten czas mój mąż wziął nasze pociechy i poszedł na długi spacer. Zresztą całe przedpołudnie Carson zajmował się dziećmi.
Pod wieczór Carson zapytał :
- Kochanie co robisz ? 
- Tak szczególnie to nic. A coś się stało ?
- No to ubierz może jakąś sukienkę i wychodzimy.
- Ale gdzie pójdziemy ? Musisz znieść wózek, bo jest na górze.
- Niespodzianka. A dzieci zostaną z mamą.
- Znowu ? Nie za bardzo ją wykorzystujemy ?
- Słuchaj dla niej to sama przyjemność i to ona to zaproponowała.
- No to w taki razie jestem gotowa za 10 min.
Ubrałam zwiewną sukienkę, rozpuściłam włosy, zrobiłam lekki makijaż, ubrałam koturny i zeszłam do Carsona.

- Wrócimy jakoś wieczorem. - krzyknął Cars do mamy
- Spokojnie, możecie wrócić nawet w nocy. Bawcie się dobrze.
Wyszliśmy z domu, Carson chwycił mnie na rękę i pocałował w policzek.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję, a teraz powiesz mi gdzie idziemy.
- Jutro wyjeżdżasz i chciałbym, aby ten wieczór był wyjątkowy.
- W takim razie zgadzam się na wszystko.
Po chwili spaceru dotarliśmy do małej restauracyjki tuż nas brzegiem morza. Widok był powalający. Carson miał zarezerwowany stolik, więc usiedliśmy i otrzymaliśmy od kelnera lampkę wina.
- Jak tu jest pięknie. Dlaczego w Polsce tak nie mamy ?
- Musisz częściej tu przyjeżdżać.
- Pamiętasz o ślubie Agaty i Marcina ?
- O! Dobrze, że mówisz. Będę musiał porozmawiać z trenerem, żeby dał mi wolne.
- Agata liczy na nasze przybycie, a sama to nie chciałabym iść.
- Spokojnie, dam radę. Matt dowiedział się o ciąży.
- I jak zareagował ?
- No zachwycony jest, tym bardziej, że to chłopiec.
- Ala zawsze marzyła o chłopcu.
- Tak jak i Ty…
- To prawda i u nas było podwójne szczęście. Ostatnio oglądałam album ze starymi zdjęciami, kiedy się poznaliśmy, jest co wspominać.
- Haha, nigdy nie zapomnę w jakich okolicznościach się spotkaliśmy.

Rozmowa trwała jeszcze i trwała. Po niezwykle romantycznej kolacji przy świecach zaproponowałam spacer.
Schodząc z górki nie zauważyłam dołka i noga mi się podwinęła. Przez chwilę poczułam ogromny ból i upadłam.
- Aga wszystko dobrze ?
- Tak. Trochę tylko boli, ale ze mnie już jest taka niezdara. Zdejmę te buty i będzie wszystko okey.
- To jest ta sama co miałaś zwichniętą ?
- Tak, ale to było bardzo dawno.
- Utykasz, może pojedziemy do szpitala.
- No co Ty, to nic poważnego. Jest dobrze i nie martw się. Idziemy dalej.
- I co ty będziesz w tej Polsce sama robić ? Może zostaniesz jeszcze ?
-No wiesz, w końcu będę mogła zabalować. Ciebie nie będzie, imprezy w domu codziennie. Rozumiesz jak szaleć to szaleć – powiedziałam z uśmiechem
- A jeżeli tak to okey… Ja Ci tu dam
Carson złapał mnie, uciekłam mu, ale za chwilę mnie dogonił. Wziął mnie na ręce i wbiegł razem ze mną do morza. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci.
- Ty wariacie, jak ja teraz wyglądam.
- Tak jak ja, no ale musiałaś zostać ukarana.
- Hahaha, ja to się bez Ciebie będę nudzić.
- A jednak.
Usiedliśmy na plaży i przy zachodzie słońca wypiliśmy szampana, który przyniósł kelner. Carson postarał się o wszystko. To była chyba najlepsza randka, na której byłam.
- Będę tęsknić.
- Ja za Wami też. Ale zobaczysz to szybko minie. Co roku szybko mija.
- Już od tylu lat wyjeżdżasz, a ja z każdym rokiem tego bardziej nienawidzę.
Carson lekko się uśmiechnął.
- Z czego ty się śmiejesz ?
- Oj, Aga. Damy radę, nie martw się. Wracamy już ?
- Tak, choć jest tu bajecznie musimy już wracać.
Gdy wróciliśmy do domu dzieci już spały, a my wraz z rodzicami siedzieliśmy przy ognisku.
Rankiem wstałam podenerwowana, ale to z powodu naszego wyjazdu. Po śniadaniu pożegnałam się ze wszystkimi i zapakowaliśmy nasze walizki do auta. Dziadkowie nie chcieli się oderwać od naszych Maluszków.
O 10 wyjechaliśmy na lotnisko. Byłam trochę przygnębiona.
- Co jest – zapytał Cars
- Nic, trochę się martwię.
- Ale czym ?
- No czy sobie sama poradzę.
- Kochanie jesteś świetną matką i bez problemu dasz radę, poza tym Iwona zawsze Ci pomoże. Ale pamiętaj jakby coś poważnego się działo, to ja zrobię wszystko żeby przyjechać.
- Bez przesady, teraz najważniejsza jest kadra.
- No uśmiechnij się już – powiedział Carson i szturchnął mnie w bok.
Gdy dojechaliśmy na lotnisko, wyjęliśmy wszystkie bagaże i poszliśmy odebrać bilety. Wszystko było gotowe i mogliśmy już wsiadać do samolotu.
Carson wziął Lenką, Liama, uściskał i wycałował ich za wszystkie czasy.
- Teraz Ty choć do mnie.
Przytuliłam się mocno do Carsona i z trudem powstrzymywałam łzy.
- Pamiętaj, że wszystko będzie dobrze, będę dzwonił codziennie i do zobaczenia w Polsce.
- Trzymaj się i przywieź nam jakiś medal.
- Zrobię co w mojej mocy, a teraz już musicie lecieć. Kocham Was.
- My Ciebie też.

Cars pocałował mnie i poszliśmy. Było ciężko, ale jakoś dałam radę powstrzymać łzy.  Wsiedliśmy do samolotu i przed nami bardzo długi lot.




Kolejny rozdział, znowu przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale cały tydzień byłam na konkursie, gdzie nie było internetu. Byliśmy nad morzem i strasznie zmarzłam....
CZEKAM NA KOMENTARZE !!!
Pozdrawiam ;**


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz