niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 39

Dzieci rosły jak na drożdżach, noce były coraz bardziej spokojne. Carson musiał niestety wrócić do treningów, więc nie było go tak często w domu jak się do tego przyzwyczaiłam.
Ten czas tak szybko leci, nawet się nie spostrzegłam, że za tydzień jest Boże Narodzenie. Z racji tego, że dzieci są jeszcze za małe na tak długi przelot samolotem nie polecimy do Stanów w te święta. Moi rodzice zaprosili nas, więc z chęcią pojedziemy na jakiś czas do Brus.

Carson o 13 wrócił z treningu
- Aga nie mam dla Ciebie dobrych wiadomości.
- A co się stało ?
- No bo święta nie będą wyglądały tak kolorowo.
- Dlaczego ? Masz mecze ?
- No tak mam 27 mecz w Kędzierzynie. A wyjeżdżamy 26 rano.
- Szkoda, bo miałam nadzieję, że nasze pierwsze wspólne święta spędzimy razem.
- No ja bardzo chciałbym z Wami spędzić ten czas, ale parce mam jaką mam.
- Jak ja kocham twój zawód, naprawdę nawet w święta nie można odpuścić.
- No ja nic za to nie mogę. Chciałbym zostać z Wami, ale obowiązki wzywają. Wrócę na Sylwestra, a potem 3 stycznia wyjeżdżamy do Niemiec na okres treningowy i sparingi.
- Na jak długo ?
- Dziewięć dni. Przepraszam.
- To może ja zostanę na dłużej u rodziców. I tak mnie tu nic nie trzyma. Ciebie nie będzie, a teraz tak rzadko się z nimi widuje.
- To jest dobry pomysł. To zawiozę Cię 23 grudnia, zostaniesz do 11, mam nadzieję, że uda mi się wrócić 27. Sylwestra spędzimy razem i wtedy 11 po Was przyjadę. Może być ?
- Ale będziesz tak daleko jechał ? Przez całą Polskę dwa razy tylko po to, żeby mnie zawieźć ?
- No nie ma innego wyjścia.
- Carson Tobie samochód nie będzie potrzebny, więc pojadę sama.
- Ale to nie jest za daleko? Dasz radę ?
- No pewnie. Lubię jeździć samochodem jako kierowca. Zaraz zadzwonię do mamy, że zostanę na dłużej. Na pewno się ucieszy.

Ten tydzień minął w mgnieniu oka. Kupiłam prezenty dla całej rodziny i powoli rozpoczęłam pakowanie. Wszystko było potrzebne, wielkie walizy ciuchów, ale lepiej mieć więcej niż za mało. Poza tym musieliśmy wziąć wózek. Samochód pęknie w szwach.
Dzisiaj zdecydowaliśmy się na pierwszy spacer w czwórkę. Dotychczas było bardzo mroźno dlatego nie wychodziłam z nimi, ale teraz mają już 3 tygodnie, pogoda się trochę poprawiła, więc myślę, że to dobry moment. Razem z Carsonem ubraliśmy Lenkę, Liama i wyszliśmy. Była piękna polska zima. Słońce świeciło, a śnieg trzaskał pod stopami. Carson trzymał wózek, a ja szłam tuż obok niego. Wszystko było takie piękne. Nasz pierwszy spacer zaliczam do bardzo udanych.
- Pamiętasz tę zimę kiedy się poznaliśmy ?
- No jakbym mogła nie pamiętać. Wtedy było okropnie zimno, no i złamałam nogę.
- Ale jakbyś jej nie złamała kto wie czy bylibyśmy teraz razem…
- Każdy poszedłby w swoją stronę i żył własnym życiem…
- Ale na całe szczęście złamałaś nogę, wtedy znalazłem się ja i teraz jesteśmy szczęśliwi.
- Najszczęśliwsi.
Carson podszedł do mnie bliżej i swoim wielkim ciałem przytulił do siebie. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech i nie chciałam go puścić.
- Kochanie wiem, że teraz jest cudownie, ale musimy iść, bo maluchy nam zmarzną.
- Wróćmy już do domu, muszę coś załatwić.
- A co ?
- Tak sobie pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić jakąś sesję zdjęciową.
- Świetny pomysł. A może żona Pawła Woickiego by nam zrobiła jak będziemy przejeżdżać blisko Bydgoszczy po świętach ? Pamiętam jak robiła taką sesję Marcinowi i Ani.
- O no to jak wrócimy to do niej zadzwonię. A może jak już będziemy w Bydgoszczy spotkamy się z Agatą i Kipkiem ? Tak się za nimi stęskniłam…
- Dla mnie nie ma problemu.
-To super.
Po powrocie do domu zadzwoniłam do Asi. Bardzo się ucieszyła i bez problemu zgodziła. Już się nie mogę doczekać.

Jutro wyjazd, nie chcę rozstawać się z Carsonem… Święta bez niego to nie to samo…
************************************************************************
Kolejny rozdział ;) Jak Wam się podoba ?
Czekam na Wasze komentarze !! Naprawdę to bardzo motywuje !!
Pozdrawiam ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz