poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 44

Chłopaki wracając do domu:
- Jesteśmy!! - zawołali chórem
- No nareszcie. Co Wam to tak długo zajęło ?
- No, bo jak już mówiłem zepsuł nam się samochód w czasie drogi, a telefon miałem rozładowany. Marcin chciał zadzwonić po taksówkę, ale obok przejeżdżała Gosia.
- Jaka Gosia?
- Nowy fotograf drużyny i zaproponowała, że nas zawiezie. No, a chcieliśmy jej za to jakoś podziękować, więc poszliśmy wszyscy razem na kolację.
- Dobra, dobra już się nie tłumaczcie. Ale mogliście zadzwonić, że idziecie na tę kolację.
- No już się nie złośćcie.

Chłopaki podeszli do nas i dali buziaki w policzek.  Tak się dawno nie widzieliśmy, że rozmawialiśmy do samego rana.


Przed południem następnego dnia poszliśmy wszyscy razem w szóstkę na spacer i było bardzo przyjemnie. Pokazaliśmy Agacie i Marcinowi najfajniejsze miejsca w Rzeszowie, a później wróciliśmy do domu i faceci zajęli się przygotowaniem obiadu, ja natomiast poszłam nakarmić maluchy.
Nasi goście mieli zostać dłużej, ale niestety trener Marcina zwołał zebranie i muszą wracać do Bydgoszczy.
Nadchodziła kąpiel. Na szczęście maluchy nie grymaszą podczas kąpieli. Zawsze było tak, że najpierw ja myłam Lenkę, a Carson pilnował Liama, a później wymienialiśmy tylko dzieci. Cars nie chciał nigdy ich kąpać, bał się, że je wypuści, ale coś im zrobi.
Dzisiaj widziałam, że bacznie obserwuje to wszystko co robiłam, więc zapytałam:
-Carson Liam  już nie jest taki małey. Może w końcu spróbujesz ? Ja Ci pomogę, przecież to nic trudnego.
- No dobra, ale…
- Nie ma żadnego ale, położę Lenkę do łóżeczka i już do Ciebie idę.

Pomimo lekkich nerwów Carson poradził sobie znakomicie i zapowiedział, że teraz jeżeli nie będzie miał treningu zawsze będzie ich kąpał. Także z uśmiechem na ustach położyliśmy nasze skarby spać.

Mniej więcej godziny 20 zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam, a w nich stał Sutton. Totalnie nie spodziewaliśmy się jego odwiedzin.
Zrobiłam coś na szybko do jedzenia, a później mogłam tylko „podziwiać” jak dwóch braci gra sobie w Playstation. Zaciętą walkę przerwał telefon Carsona, który leżał w sypialni.
-Kochanie podasz mi telefon i zobacz kto dzwoni ?
- Jakaś Gosia.
Po zakończeniu rozmowy zapytałam kim jest Gosia, a Carson mi przypomniał, że to ta nowa fotografka, która ich przywiozła z Marcinem.
- A co ona od Ciebie chciała ?
- No ma zepsuty samochód i poprosiła mnie czy mógłbym ją jutro przed treningiem zabrać na halę, a że jest to po drodze zgodziłem się. Chyba nie masz nic przeciwko ?
- No co Ty.. Dlaczego miałabym mieć, musisz ją kiedyś do nas zaprosić, chętnie ją poznam.
- Okey, zapytam.

Nie tak wyobrażałam sobie ten wieczór, dwóch facetów leżących na kanapie… Ale za to miałam czas, żeby wziął sobie gorącą, relaksacyjną kąpiel.

Zbliżały się urodziny Carsona. Już 30-ste. Matko jak ten czas szybko leci. Zarezerwowałam salę, zaprosiliśmy chłopaków z drużyny i najbliższych znajomych. Jest to okrągła liczba, więc impreza będzie trochę większa niż normalnie. Prezent dla Carsa już mam gotowy. A jest nim nasze zdjęcie jako fotomozaika, wykonana z malutkich wspólnych zdjęć. Efekt jest niesamowity. A nasi znajomi wiem, że kupują mu PS4, którą zawsze chciał sobie kupić, ale wybijałam mu to z głowy. No co ja mogę zrobić, jak każdy facet w środku ma coś z dziecka i uwielbia grać w gry.

 ************************************************************************
Kolejny rozdział. Wiem, że są one dość nudne, ale przyjdzie czas na lepsze. Mam już pomysł ;)
CZEKAM NA KOMENTARZE !!
Pozdrawiam ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz